Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#44765

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podglądam piekielnych od kilku miesięcy. Z racji, że i w moim życiu wydarzyło się ostatnio sporo i to nie koniecznie zabawnych sytuacji, postanowiłam się nimi podzielić zanim wykończę się nerwowo.
Mieszkałam przez prawie 3 lata z chłopakiem, starszy ode mnie, powinien być dojrzały ale nic bardziej mylnego. Różnie między nami bywało, wyprowadzałam się od niego chyba ze 3 razy ale zawsze jakoś potrafił mnie ugłaskać i wracałam. Teraz wiem jaka byłam głupia i że powinnam od niego uciekać już na samym początku i się nigdy nie oglądać.
Na początku grudnia nie miałam okresu, ale nie przejęłam się tym, brałam pigułki, nie spodziewałam się żadnych hmmm...komplikacji. Jednak po paru dniach postanowiłam dla pewności zrobić test. Jeden, później drugi...oba pozytywne. Cóż, zdarza się, nastolatką nie jestem, świat się nie zawali. Trzeba porozmawiać z tatusiem. Ucieszy się? Nic bardziej mylnego. Już na wstępie rozmowy usłyszałam, że to mój problem. Próba wyjaśnienia, że sama to raczej sobie dziecka nie zrobiłam, jakoś do niego nie trafiały. Mało tego, kazał mi się pakować i wynosić, a jak mówiłam, że nie mam gdzie i tym bardziej teraz, jak niedługo nie będę mogła pracować, więc jak dam radę, to kazał iść pod most i zmarznąć z bachorem.
Ale to był dopiero początek. Wiedziałam, że fakt, iż ostatnio telefon dziwnie często mu się odzywał to nie przypadek. Podejrzewałam, że ma kogoś na boku. Głupia byłam i zabrałam mu telefon z biurka żeby to spradzić. Po chwili już mnie okładał, dusił i wyrywał telefon żeby nie utracić kontaktu z "tą na moje miejsce". Sąsiadka interweniowała słysząc moje krzyki ale zamknął jej drzwi przed nosem. Po kilku telefonach, rozmowach moich i jego z jego rodziną , stanęło na tym, że przyjadą po mnie jego dziadkowie. Zaczęłam się pakować ale niestety i tak nie wyszłam z tego bez szwanku. Wiedział, że mam nagrania na telefonie, jak grozi, że mnie zabije i próbując mi zabrać mój telefon, niemal połamał mi palce. A zabierając klucze od mieszkania złamał mi nos. Zalałam krwią pół korytarza, zabrałam rzeczy i pojechałam z jego dziadkiem tam gdzie teraz mam spokój.
Siostra "wspaniałego ojca" wezwała policje, jego zabrali na komisariat, po mnie przyjechało pogotowie, bo zaczęłam krwawić, bałam, się że poronię, do tego nos rósł w oczach, złamany konkretnie.
Zeznanania po powrocie z pogotowia złożyłam, sprawa skierowana do prokuratury, "tatuś" siedział przez 48h, ja nadal mieszkam u jego dziadków. Obraził się na wszystkich, twierdzi, że nie ma rodziny. Mógł mieć, nawet większą i szczęśliwą, ale po co?
Teraz, po trzech tygodniach, myślałam, że może się zacznie układać ale jednak znów mi ciśnienie podnieśli. Ta druga, z którą pisał, wiedziała o wszystkim, bo zdobyłam jej numer, wyjaśniłam czemu jej wspaniały się nie odzywa z aresztu, powiedziałam o ciąży i zdawało mi się, że rozumie, że jest w porządku. W końcu sama też wychowuje dziecko, też podobno jej były ją nie raz uderzył i ma wstręt do takich typów. Ale mówić jedno robić drugie to nie problem. Dziś się dowiedziałam, że się spotykają, pewnie mają ubaw z tego jak sobie poradzę jako przyszła, samotna matka, baraszkując w łóżku, w którym spałam 3 lata. A ja durna jeszcze wierzyłam, że są na tym świecie normalni ludzie, że może jak urodzę to on zrozumie jak dziecko jest ważne i cenne. Ale po co?
Jemu odwdzięczę się w sądzie na sprawie o pobicie i alimentacyjnej. Ale liczę na to, że spotkam i ją kiedyś na swojej drodze. Oby jej się życie odwdzięczyło za to co robi, zanim ja będę miała okazję.

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 47 (237)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…