Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#44782

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję w ochronie.
W związku ze zbliżającymi się świętami, przypomniała mi się kolejna historia, tym razem będzie to sprzedaż karpia.

Kilka lat temu pracowałem w supermarkecie w małym miasteczku. W przybytku tym ogłoszono promocje na sprzedaż karpia a sam handel miał odbywać się w przedsionku sklepu. W związku z tym zjechały się okoliczne wsie i zeszło się chyba pół miasta, bowiem na godzinę przed otwarciem marketu, utworzyła się już niemal kilometrowa kolejka. Pojawił się nawet reporter z lokalnej gazety, który wszystko fotografował i przeprowadzał wywiady z ludźmi. Zastanawiałem się czy czasem nie pomyliły mi się epoki.

W końcu magiczne wrota marketu otwarły się, ale jeszcze nie dowieziono ryb. Posypały się bluzgi, przekleństwa tak że musieliśmy stanąć we dwóch obok chłopaczka, który miał obsługiwać kasę fiskalną.
W końcu w głębi sklepu dostrzegliśmy majestatyczną postać pracownika z działu ryb, który prowadził wielki zbiornik gdzie radośnie pluskały się karpie.

Niestety ten nastrój nie udzielił się klientom, którzy momentalnie z utworzonej wcześniej kolejki zerwali się, dobiegli do pracownika, otoczyli zbiornik i zaczęli grzebać łapskami w wodzie. Tylko jakimś cudem udało nam się odpędzić ich i odprowadzić pracownika z rybami na miejsce sprzedaży. I się zaczęło.
Klienci zaczęli kłócić się kto wcześniej stał pierwszy w kolejce. Doszło do bójki pomiędzy dwoma emerytami na laski. Panowie chyba kolo osiemdziesiątki, jeszcze chwile wcześniej zgarbieni i ledwo się poruszający, dostali takiej furii i agresji, że byliśmy zmuszeni wezwać do pomocy grupę interwencyjną aby to wszystko opanować.

Kiedy już udało się ogarnąć ten harmider, rozpoczęto sprzedaż. I tu również nastąpiło apogeum piekielnych sytuacji: Ludzie nie mogli się zdecydować, a to za mały a to za duży, a to zbyt mułowaty ten karp i tak marudzili wstrzymując kolejkę. W pamięć wryła mi się natomiast jedna damulka, która po dokonaniu wyboru stwierdziła, że ona kupi rybę ale tylko wtedy gdy zostanie ona zabita i dokładnie wypatroszona, a następnie dopiero zważona gdyż zapłaci tylko za to co rzeczywiście będzie do skonsumowania i nie da się okradać. Nie pomogły tłumaczenia, że karp sprzedawany jest w całości, a wypatroszony może być już po dokonaniu zakupu. Pani oburzona napisała skargę.

Innym piekielnym okazał się klient, który podszedł do mnie z oburzeniem, że naliczono mu więcej, a on chciał kupić kilogram. Popatrzyłem na cenę i tłumaczę, że jego ryba wazy ciut więcej niż kilogram, dlatego ma większą cenę oraz to że karp nigdy nie będzie ważył dokładnie kilogram. Oburzony klient nie potrafił tego zrozumieć. Efekt - skarga na sprzedawców i na mnie.

Podsumowując to tylko jeden pozytywny wniosek można wysnuć: Duch tradycji w narodzie nie zginie.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 618 (668)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…