Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#45070

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiele ostatnio czytam tutaj historii zarówno ze strony kasjerek, jak i w ich mniemaniu piekielnych klientów, a także na odwrót. Klienci bulwersują się na fakt, że kasjerka prosi o drobne, nie ma jak wydać z 200 zł, czy odmawia przyjęcia banknotu z wysokim nominałem. Klientów fakt niemożności wydania przez kasjerkę pieniędzy nie obchodzi. I wszelkie pretensje kierowane są oczywiście do kasjerki.

Sytuacja cała jest piekielna owszem, ale to nie kasjerki są niczemu winne, ale to też nie klienci są piekielni. Przynajmniej w moim odczuciu.
Po przepracowanym roku na kasie w sporym supermarkecie mogę śmiało stwierdzić, że piekielni są pracownicy z nadzoru kasowego (z kasy głównej), odpowiedzialni za to, by w kasie były odpowiednie pieniądze i nie było problemów z wydawaniem klientom.
O to jak to wszystko u nas funkcjonowało. Możliwe, że w większości marketów tak jest ja mam na myśli Carrefour w moim mieście.

Drodzy klienci z końcem każdego dnia pracy, przed ogólnym podliczeniem pieniędzy w kasetce, kasjerzy muszą sobie przygotować tzw. Pogotowie kasowe na dzień kolejny. Pogotowie ma to nie przekraczać 350 zł. Jednak robimy je z tego co nam zostało w kasetce po całym dniu pracy. Najczęściej niestety są to same banknoty 50-złotowe lub setki, dwusetki. Czasem jak na lekarstwo 10 zł, czy ogólnie drobnych w bilonie. Niestety były dni kiedy do pogotowia kasowego brałam 300 zł – każde po 100 zł, ponieważ nie miałam wyboru. I z taką oto kwotą musiałam zaczynać pracę dnia kolejnego. Modliłam się tylko by pierwsi klienci dawali drobne. Jednak tak się często nie zdarzało. Klienci rano wypłacali grube nominały i z tym przychodzili na zakupy, a ja już o 8 rano nie byłam skłonna wydać pieniędzy. I tu zaczyna się piekielność.

Są zasady, że nie możemy rozmieniać pieniędzy między sobą – kasjerkami. Mało tego i tak nigdy nie siedzimy po dwie obok siebie tylko jesteśmy porozrzucane co kilka kas. Pozostaje telefon do wrotki (osoby odpowiedzialnej za rozmianki) zazwyczaj od niej słyszy się, że jest zajęta i się rozłącza. Osoba pełniąca funkcję wrotki odpowiedzialna jest też za szukanie kodów, gdy takowych na produktach brakuje, coś nie chce się wbić itp. Więc nic dziwnego, że wiecznie była zajęta, bo brak kodów to kolejna plaga. Jednak dysponujemy także telefonem do nadzoru kasowego, a od nich słyszymy niemal zawsze:
- w banku pusto, proś klientów.

I tak przez cały dzień. Nikt mi tej rozmianki nie chce dokonać, a ja namolnie proszę klientów o drobne i mnie samą cała ta sytuacja irytuje. Muszę sama kombinować, na szczęście klienci zawsze byli wyrozumiali i sami oferowali, że skoczą rozmienić do innej kasy. Tylko tu znowu piekielność, my jako kasjerski nie możemy rozmieniać klientom pieniędzy jeśli nie robią u nas zakupów. Jak się nie miało wyjścia to się to robiło szczególnie gdy klient twierdził, że przychodzi z tej, czy z tej kasy i kasjerka prosi o rozminę. Rozmieniałyśmy między sobą w ten o to sposób narażając się od razu na telefon od ochrony z naganą. Tak, bo ochrona na monitoringu śledziła każde nasze poczynania, a nie pilnowała sklepu, klientów. To głównie kasjerkom patrzy się na ręce. Jakby mogły coś ukraść. A przecież każdy niedobór w kasie i tak z własnej kieszeni obrywamy. Wszystko skrupulatnie jest wykazane. Więc jaki sens byłoby nam niby kraść?

Inna sytuacja - gdy kończę dzień z pełną kasetką. Na szczęście bywały też takie dobre dni i drobnych miałam bardzo dużo, dlatego wtedy całe pogotowie starałam się uskładać z 1,2,5 zł, a także 10,20 i może jednej jedynej pięćdziesiątki. Kasa główna oczywiście nigdy takiego pogotowia na dzień następny nie puszczała i mi od razu zabierała drobne zamieniając na grube. Zostawiając dosłownie niewielką ilość drobnych. Także kolejnego dnia znów szykował się problem. Nikt nigdy nie chciał rozmieniać nam pieniędzy. Wiecznie nic w banku nie mieli. I gdyby nie wyrozumiali klienci po prostu nie dałoby się tej pracy wykonywać.

Raz brakowało mi grosików w kasie. Nadzór po raz kolejny odmówił mi rozmianki – bo nie mają. Korzystając z okazji będąc na przerwie wzięłam około 20 gr od sobie z prywatnego portfela po drobnemu i wrzuciłam sobie potem do kasetki. Dość miałam mówienia czy mogę być winna grosika, wolałam te kilka groszy dorzucić i mieć jak wydać niż prosić klientów o to, bo wiem jakie to jest irytujące. I od momentu dorzucenia do kasetki zawrotnych 20 gr nie pracuję już na kasie. Została umowa ze mną rozwiązana, monitoring był czujny nic nie przepuścił. Było to wbrew regulaminowi. Kasjerzy nie mogą posiadać przy sobie żadnej gotówki. Na tej kasie po prostu nie dało się normalnie pracować.

I tak na marginesie naprawdę nie zdarzali mi się piekielni klienci. Miałam do nich szczęście, niestety nie do ludzi odpowiedzialnych za pieniądze. Kasjerki ciągle były zostawiane same sobie z problemem pieniędzy. Były dni kiedy musiałam robić selekcję ludzi ustawiających się w kolejce. Co też zapewne miłe dla nikogo nie było. Musiałam od razu pytać płaci pan/pani kartą czy gotówką. Jak gotówką to – czy ma pan drobne. Jak nie - od razu musiałam przeprosić i wysłać do innej kasy. Niewdzięczna robota, ale naprawdę tylko i wyłącznie piekielność odczułam od „góry” klienci byli wyrozumiali. Może w duchu psioczyli na mnie, ale nigdy nie okazali mi tego i za to dziękuję.

Na kasie w supermakecie

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 656 (740)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…