Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#45612

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia wydarzyła się niedługo przed minionymi świętami.

Gościłam wtedy mojego siostrzeńca. Młody ma aktualnie 9 lat. Mam z nim taki mini układ - prezent kupuję mu sama, ale daję pieniądze na słodycze, coby nie dostał ode mnie czegoś czego nie zje, bo nie lubi.

Tak więc, gdy przyjechał do mnie i zdążył już nacieszyć się prezentem; dałam mu banknot stuzłotowy i wysłałam do sklepu (spożywczak mieści się na parterze budynku, w którym mieszkam, więc nie obawiałam się o niego).
Po dłuższej chwili Młody wraca cały zapłakany. Najpierw nie chce mi powiedzieć co się stało, w końcu jednak opowiada mi....

Przedsiębiorczy sprzedawca, gdy zobaczył, że Młody chce zapłacić banknotem stuzłotowym, wziął go, po czym stwierdził, iż owy banknot jest podrobiony(!) i albo Młody mu go zostawi, albo facet dzwoni po policję. Młody przestraszył się pójścia do więzienia, tak więc zostawiając zakupy i kasę, pobiegł szybko do mieszkania....

Od razu wytłumaczyłam siostrzeńcowi, że na pewno do więzienia nie pójdzie i ruszyłam z nim do sklepu.
Co usłyszałam od sprzedawcy?
- A bo pani Belief, święta idą, w domu się nie przelewa, nie wiedziałem, że to od pani dzieciak. Proszę na policję nie dzwonić, ja pieniążki oddam...

Świadków nie miałam. Odpuściłam. Odzyskałam pieniądze z darmową paczką od sprzedawcy. Od tej pory sklep omijam, zresztą jak sąsiedzi, których o zdarzeniu poinformowałam.

sklepy

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1249 (1299)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…