Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46099

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Historia o zazdrości i chorych wyobrażeniach na temat naszego (w sensie mojego i męża) bogactwie.

Dla tych, co nie wiedzą, mieszkam w UK i całkiem niedawno kupiliśmy (a raczej wzięliśmy na kredyt) tutaj dom. Domek będziemy spłacać 25 lat, ale do kraju nie planujemy wracać, więc zdecydowaliśmy się kupić a nie wynajmować lokum.

Niedawno odezwała się do mnie była sąsiadka. Osoba typu "przetłumacz i pozałatwiaj za mnie, bo ja nie potrafię, a potem pożycz na wieczne nieoddanie pieniądze/mąkę/ziemniaki/mięso (wybrać dowolne)". Ponieważ szkoda mi ich dzieciaka, to pomagałam załatwiać sprawy urzędowe itp., ale po przeprowadzce nie spieszyło mi się z odnawianiem kontaktu z tą osobą. Dwa dni temu po południu dzwoni telefon:
S-ex-sąsiadka
J - ja

S - Hej.
J - No hej.
S - Co robisz dzisiaj ciekawego?
J - A w sumie to planujemy wcześnie się położy spać, bo ostatnio zabiegani jesteśmy i oboje padamy już, a czemu pytasz?
S - A bo my byśmy z Markiem wpadli do was.
J - No nie bardzo, bo kończę o 18, muszę jeszcze małego odebrać od opiekunki i przygotować obiad na następny dzień. A poza tym nie mam kiedy nawet iść do sklepu, żeby chociaż kawę czy ciastka kupić.
S - A to ja przyniosę swoje ciastka hie hie, to co? Możemy wpaść koło 18.
J - No ale jak już to koło 19.
S - No ok. Do zobaczenia.

Myślałam, że przyjdą, pogadają. No nic zmęczeni, ale gości przyjąć trzeba, skoro tak bardzo chcą nas odwiedzić. O idiotyzmie mój! Sąsiadka przyszła, gadka-szmatka i nagle pytanie:

S - A może macie pożyczyć 100 funtów? Bo wiecie, my teraz do Polski na dwa miesiące lecimy, tak się dobrze złożyło, bo Marka wywalili za chlanie, ale co to za chlanie, on tylko po jednym piwie do pracy poszedł, a ja wiadomo - fabrykę zamknęli, a bez języka angielskiego nas nigdzie nie chcą. Ale w marcu już prace znajdziemy. Jak nie to na zasiłek pójdziemy i wam oddamy (i tak dalej w ten deseń - jacy oni biedne żuczki bez pracy, a kasę musimy im dać na wakacje w ojczyźnie).
J - No ale Gosia, my się dopiero przeprowadziliśmy, święta były, meble kupiliśmy i nie mamy takiej kwoty.
S - No ale jak to nie macie, przecież WY SOBIE DOM KUPILIŚCIE, WY MACIE PIENIĄDZE.
Po tłumaczeniach nieco się uspokoiła, a ja sobie poprzysięgłam, żeby na temat pieniędzy z sąsiadką nie dyskutować.

Rozmowa się skończyła, sąsiedzi poszli i co zastaję?
W łazience w ręcznik wtarta guma do żucia, podpaska rzucona obok kibla (nie do śmietnika), ich syn zerwał ze ściany tory samochodowe mojego syna, porwał połowę jego książeczek i zabrał sobie kilka resoraków (pal licho resoraki - może nie ma w domu, ale wydawało mi się, że ośmiolatek mógł się spytać, czy może je wziąć), a mąż szanownej sąsiadki wtarł gówienko z buta prosto w dywan w holu - poprzysięgłam sobie nigdy więcej tych ludzi gościć pod swoim dachem nie będę.

sąsiedzi

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 842 (922)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…