Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46174

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w typowym bloku z lat 80. Okolica spokojna, sąsiedzi w porządku, ale... piekielne historie się zdarzają.

W tej opowieści, chociaż nie jest ona tak 'hardcore'owa' jak wiele innych na tym portalu, piekielna będzie karma.

Nasz blok (jak i wszystkie inne na osiedlu) 'od początku świata' posiada domofony. Kilka lat temu wymieniono je na nowe, takie na kod. Mieszkańcy zadowoleni, nikt obcy się po klatce czy piwnicy nie pałęta, jest czysto.

Jednak około dwóch lat temu sytuacja się zmieniła - wprowadzili się na klatkę nowi sąsiedzi. Młode małżeństwo z dzieckiem. Ludzie sympatyczni, mieli jednak jedną ogromną wadę. Nigdy, ale to przenigdy nie zamykali głównych drzwi do klatki schodowej. Po prostu wychodząc (czy wchodząc) otwierali drzwi, odginali tę 'nóżkę' do ich blokowania i tak zostawiali.

Skąd wiem, że to oni? Niejednokrotnie widziałam to ja czy moi domownicy. Uprzedzę komentarze w stylu: to już nawet nie można sobie zostawić drzwi otwartych? Można, oczywiście. Sama, jeśli idę tylko wyrzucić śmieci zostawiam drzwi otwarte ale jak już wrócę, to od razu je zamykam. A nasi szanowni sąsiedzi potrafili zostawić drzwi otwarte wyjeżdżając na wakacje - znieśli walizki, zapakowali się w samochód, odjechali w siną dal, a drzwi otwarte na oścież... Zapytani, czemu to robią, nie potrafili odpowiedzieć, zawsze mówili coś w stylu: A tak jakoś...

Na początku nikt nie ingerował, po prostu jak ktoś się natknął na otwarte drzwi to je zamykał. Ale dość szybko problemem stało się nie ciągłe zamykanie drzwi ale fakt, że gdy pozostawały otwarte na noc, to bezdomni albo 'zbuntowana' młodzież z tego korzystali.

Wkrótce na klatce zaczęło śmierdzieć, było mnóstwo śmieci, czasem nocne posiadówy były na tyle głośne, że wzywano policję. Mieszkańcy klatki schodowej poszli na spokojnie do sąsiadów, wyjaśnili, że to zostawianie otwartych drzwi nikomu nie wyjdzie na dobre i poprosili o zmianę zachowania. Efekt - na jakiś miesiąc spokój, drzwi do klatki zamykane!

Później niestety sąsiedzi wrócili do starego nawyku. 'Dresy' i inni już nie wracali, najwyraźniej spotkanie z policją dało się im we znaki, ale bezdomni, często zostawiający fekalia czy śmieci nadal nocowali na klatce, z zasady ulatniając się na tyle wcześnie rano, że rzadko którego dało się przyłapać.

Nadszedł więc czas drugiej interwencji u sąsiadów. Ponownie obiecali zmienić nawyki, ponownie sielanka trwała tylko chwilę i ponownie drzwi zostawiali otwarte.

I tak, jednego dnia we wrześniu zeszłego roku słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram i wita mnie Kłopotliwa sąsiadka. Zdyszana i wyraźnie zmartwiona.

-Pani hulahop, nie widziała pani roweru? Damka, taka biało zielona...
-Niestety nie, a coś się stało?
-No widzi pani, zostawiłam rower na klatce, poszłam do mieszkania po bluzę, wracam a tam roweru nie ma... patrzyłam po osiedlu, sąsiadów popytałam, ale nikt nie widział...

Cóż, sytuacja prosta - Kłopotliwa sąsiadka jechała gdzieś rowerem, zimno jej było, wróciła do domu po bluzę. Wjechała ze sprzętem na klatkę schodową, bo nie chciała zostawiać roweru przed, co by jej nie ukradli ale oczywiście... zostawiła otwarte drzwi! Zanim obróciła w tę i nazad do mieszkania roweru już nie było...

Z tego co wiem, zgłosiła sprawę na policję, ale roweru nie odzyskała. Od tamtej pory otwarte na oścież drzwi zastaję coraz rzadziej.

sąsiedzi

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 824 (860)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…