Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#46246

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To moje pierwsze opowieści, proszę więc o wyrozumiałość.

Uwaga, cały zbiór historii może dla niektórych być niesmaczny, dotyczy bowiem (jak to mawił mój znajomy) "dowcipu fekalnego" i higieny ludzi z którymi pracowałem.

A pracowałem w miejscu w którym znany Polak z wąsem który współdzieli imię z marką piwa, przeskoczył kiedyś przez płot.
Robie różne statkowo stoczniowe rzeczy.
Co wydaje się być istotne, cały ten ekosystem zdaje się działać na zasadzie trójpodziału władzy.

Należałem do 'środkowego szczebla', czyli biuro technologiczne. Z góry spływały projekty, my je opracowywaliśmy i dawaliśmy na dół żeby słowo stało się statkiem. Ale do rzeczy.

Mieliśmy w pracy kibelek, współdzielony przez biuro technologiczne i panów w kombinezonach roboczych (o których wedle poszlak, i szerlokowej dedukcji tutaj mowa).
Codziennie, no dobra - prawie codziennie przez trzy lata mojej pracy za każdym razem coś potrafiło mnie zaskoczyć. I każdego dnia, zastanawiałem się co zaskoczy mnie jutro i czy możliwości w ogóle kiedyś się skończą. Oto przykłady:

- Po wejściu do toalety i oględzinach stwierdzam zapach moczu i ryby. Myślę "Pewnie ktoś nie umył pana wacława.. Kilka tygodni z rzędu." Nic podobnego. Dwa pisuary z niespuszczonym moczem a w trzecim CAŁA, niespreparowana ryba.
- Po wejściu do toalety i oględzinach stwierdzam kupę w sedesie. Niespuszczoną. Zdarza się nagminnie ale tym razem było trochę inaczej a mianowicie w sedesie nie było zużytego papieru (chociaż w samej toalecie były 3 dostępne rolki). W mojej głowie natychmiast retrospekcja - wchodzi facet, robi to co musi, wstaje, wychodzi. A ja im potem rękę podaję... (Znaczy nie podaję, ale tak się mówi)
- Toaleta. Oględziny. Kupa. Na desce. Tam gdzie się siedzi. I trochę na spłuczce. Wielkie nieba - JAK?!
- Toaleta, oględziny. 'Pachnie' moczem i rybą. Myślę "Dobra, gdzie ten dorsz". Dorsza nie było, tym razem ktoś na prawdę nie umył Pana Wacława kilka tygodni z rzędu.
- Widzę Pana wychodzącego z toalety do której szedłem, jedną ręką zapina spodnie, drugą wcina do połowy zjedzoną kanapkę. Wchodzę. Kupa. Tym razem z papierem.

I na sam koniec, zostawiłem jednen z najlepszych przypadków (który zdarzył się mniej więcej na początku mojej pracy).
Standardowo - Toaleta. Kupa. Nie, nie w sedesie. Obok. Z którego dziarsko wystają zatknięte niczym flagi dwa lub trzy niedopałki papierosów.
Jako, że jestem człowiekiem ze sporym dystansem (reprezentuję pogląd 'nieważne jak źle nie jest, zawsze dobrze się pośmiać') wróciłem do siebie, wziąłem karteczkę, napisałem "Proszę nie karmić jeżyka", wróciłem i zostawiłem obok znaleziska.



Oczywiście szybko zorientowałem się co i jak, dlatego też panom którzy tu pracowali, na przywitanie machałem lub kiwałem głową. Nigdy nie podawałem ręki.

Znana stocznia

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (280)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…