Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany
Cztery lata temu umarł mój dziadek. Nagle, na zawał.
Babcia załamała się. Jako rodzina staraliśmy się ją pocieszać, udawało nam się to, pozostawaliśmy w świetnych stosunkach. Aż w końcu pojawił się ON - JaśniePan Stanisław.

Postanowił wprowadzić się do babci. Mama traktowała to ulgowo, tłumacząc sobie że przynajmniej nie będzie sama w domu. Ja już trochę mniej. Babcia zaczęła tracić z nami kontakty, odcinać się od świata.

Już parę miesięcy później była skłócona z całą rodziną,a Stanisław siedział w najlepsze na dupie - miał mieszkanko, posprzątane, jedzonko podane... i znalazł sobie towarzyszkę do picia.

Dzięki jego słabości babcia straciła pracę, zdziecinniała, miała depresję. Doprowadził ją do takiego stanu, że wylądowała w psychiatryku.

Normą było, mówienie jej że już jej nie kocha, i robienie scen, przez które biedna kobieta nie spała po nocach.
A prawdziwym chamstwem z jego strony, to zadzwonić do 17stoletniej wnuczki ze słowami "Ja nie biorę za to odpowiedzialności, proszę się nią zająć, nie ŻYCZĘ SOBIE Z NIĄ KONTAKTÓW. Jest dla mnie balastem".

Kilka tygodni później umarła. Za szybko pielęgniarki odcięły jej alkohol, nie podały kroplówek. Krew była za gęsta.

ludzie

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 78 (238)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…