Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46371

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z piekielnych korzystam raczej jako z rozrywki w czasie przerwy w pracy, jednak to co się wydarzyło wczoraj, zmusiło mnie do napisania.

Obecnie kończę budować dom. Jednym z niezbędnych dokumentów do zakończenia budowy jest tak zwany odbiór kominiarski. Polega to na tym że na budowę przyjeżdża kominiarz, sprawdza przewody kominowe i wentylacyjne, wypisuje protokół i kasuje należność. W teorii wydaje się proste. Tak więc poszukałem kominiarza. Znalazłem go w Dąbrowie pod Poznaniem (ul. Brzozowa - podaję z pełną premedytacją). Najpierw był telefon - Pan stwierdził że on nie musi być na budowie. Wystarczy jak przywiozę projekt do niego do firmy i on wszystko wypisze. Mi to jak najbardziej pasowało. W umówiony dzień wziąłem projekt domu i dziennik budowy, i pojechałem pod umówiony adres.

Umówieni byliśmy na 17.00. Lekko się spóźniłem ale o 17:03 byłem na miejscu. Otworzyła mi [Ż]ona:
[Ż]: Słucham?
[Ja]: Byłem umówiony z panem kominiarzem na podpisanie dokumentów.
[Ż]: Teraz nie ma możliwości, bo mamy księdza "po kolędzie".
[Ja]: Ale ja byłem umówiony na konkretną godzinę.
[Ż]: No to ja zawołam męża.

Za chwilę ktoś wychodzi na ganek. Z tym, że ten ktoś ma na sobie sutannę - myślę sobie pewnie [K]siądz.

[K]: Niech będzie pochwalony!
[Ja]: Na wieki wieków.
Myślę sobie: pewnie akurat wychodził więc może zaraz załatwię sprawę. Ale okazało się zupełnie coś innego.
[K]: Pan do mnie?
[Ja]: Byłem umówiony z panem kominiarzem na podpisanie odbioru instalacji.
[K]: To zapraszam do biura obok domu.

WTF?!? Babka zawołała swojego męża, który jest księdzem a do tego kominiarzem?!? Jakaś ukryta kamera? O co tu biega? [K] idąc do biura strasznie się zatacza. W tym momencie już serio byłem skołowany, gdyż z mojego punktu widzenia sytuacja wyglądała następująco: siedzę w biurze firmy kominiarskiej, z kolesiem w sutannie podającym się za kominiarza, totalnie pijanym, o którym jakaś kobieta mówiła "mój mąż". Ale myślę sobie: Chrzanić, grunt żeby dokumenty podpisał, przybił pieczątki i wydrukował protokół.

[K]: Ale wszystko jest wykonane poprawnie? Bo jak jakaś inspekcja sprawdzi, to będę miał przez pana przechlapane.
[Ja]: Wszystko jest wykonane zgodnie z zasadami. - Nie ma to jak fachowa opinia osoby nie mającej pojęcia o budowlance. ;D
[K]: Jeżeli będę miał przez pana problemy to "ja pana znajdę" - i wyjmuje z biurka pistolet. Na szczęście na kulki, ale całkiem niezła replika. (Znajomi byli zapalonymi "graczami" ASG - dlatego wiedziałem że jest to tylko replika). Tu już granice absurdu zostały przekroczone i stwierdziłem że zanim dam do podpisania dziennik budowy, to zorientuję się o co chodzi.
[Ja]: A ksiądz jest kominiarzem? Pierwszy raz widzę żeby ksiądz pełnił taki zawód. (W sumie są księża nauczyciele, to może i ksiądz kominiarz jest).
[K]: A nie, he, he, ja jestem kominiarzem, ale się przebrałem żeby zrobić tej ku**ie dowcip jak przyjdzie ze skarbonką. (chodziło o księdza chodzącego po kolędzie).

Czyli się wyjaśniło: Rodzinka oczekiwała na księdza po kolędzie, a "głowa" tej rodziny postanowiła zrobić księdzu "dowcip". Swoją drogą "cholernie śmieszny".

Następnie [K] próbował przez 15 min. uzupełnić prosty formularz w komputerze, ale z racji swojego stanu nie dał rady. W końcu się wkurzyłem, zabrałem dokumenty i powiedziałem, że wrócę jak będzie w lepszej formie. Pożegnał mnie siarczystą wiązką przekleństw.

Ciekawie też ta sytuacja wyglądała ze strony mojej żony, która czekała w samochodzie i wszystko widziała. Mianowicie: Zamiast kominiarza poszedłem do biura z pijanym księdzem. A po 15 min wyszedłem, a za mną ksiądz wyzywający mnie od męskich narządów rozrodczych. Ponieważ żona była po 10 godzinach pracy w przedszkolu, myślała że ze zmęczenia coś się jej przewidziało :D.

W tym zdarzeniu granice absurdu zostały przekroczone tak mocno, że zastanawiałem się czy ktokolwiek w nie uwierzy (do tego jest to moja pierwsza dodana historia).
Teraz wydaje mi się to wszystko strasznie śmieszne, ale tak na prawdę straciłem ponad godzinę na załatwianie tej sprawy (musiałem kawałek dojechać) i nasłuchałem się dużo niemiłych słów na koniec spotkania z [K].

Zakład kominiarski Dąbrowa (k. Poznania) ul. Brzozowa.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 840 (928)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…