Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46763

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu pisałem o gościu, który próbował terroryzować załogę ambulatorium chirurgicznego. Podawał sprzeczne żądania, pytał, czy się dogadają. A na koniec wezwał policję, oskarżył kolegów o picie w pracy i zniknął.

Minęły dwa tygodnie.
Mój dyżur w SORze.
Koło południa przychodzi na własnych kończynach gość. Bez skierowania. Teatralnie słania się na nogach i od wejścia rozgłośnie lamentuje, że dostał po głowie spadającymi w piwnicy cegłami.
Śladów urazu jakoś nie ma, ale dramat w trzech aktach odgrywa jak mistrz Szekspira.
Jako, że nie mam nic lepszego do roboty, postanawiam pomóc przytłoczonemu swoim nieszczęściem obywatelowi.
Kieruję go na tomografię.
Gość staje się pobudzony.
Nie pozwala sobie założyć kołnierza szyjnego. Krzyczy, że on ma firmę budowlaną, że nie chce do szpitala... Brzmi cokolwiek znajomo.
Tłumaczę, że taki jest schemat postępowania, że to dla jego bezpieczeństwa.
Jak grochem o ścianę.
Wydziera się jak dziewica na orgii, najwyraźniej uwielbia swój głos. I cały czas powtarza, że jest właścicielem firmy!
Jakby mnie to obchodziło...

W końcu tracę cierpliwość.
W krótkich, żołnierskich słowach objaśniam facetowi, że albo idziemy moim tokiem diagnostyki i leczenia, albo może skorzystać z drzwi, które ma za plecami.
Pokornieje natychmiast.
Jedzie na badanie. A ja polecam pobrać mu krew na zawartość alkoholu.
Bo, po pierwsze, ma to znaczenie dla ewentualnych zaburzeń świadomości, po drugie zaś, jego oddechem można dezynfekować pole operacyjne...
Do tego, zapytany wprost, jęczy, że wypił niecałą setkę, on w zasadzie w ogóle nie pije, ale dzisiaj, wyjątkowo, bo on jest właścicielem firmy...
Tu już warknąłem, że albo ma poważny uraz mózgu, albo jest palantem stulecia, do tego głuchym, bo już kilkakrotnie dostał informację zwrotną, jak bardzo mnie to interesuje...

Pojechał.
Ja w tym czasie zająłem się kolejnym poszkodowanym w wypadku. Dość absorbującym i rzeczywiście chorym.
Telefon z drugiej części SORu.
Pielęgniarki proszą, żebym przyszedł i coś z pacjentem zrobił.
Bo zmusił je żeby wpuściły jego żonę, a potem urządził popisową awanturę, z wyzwiskami.
Dlaczego?
Bo za długo czeka, bo ratowniczka śmiała zapytać ile wypił... Takie tam.
Idę.
W tomografii żadnych zmian. Co, w połączeniu z brakiem śladów urazu, upewnia mnie, że facet zawodowo robi nas w konia.
Do tego miód na moje serce.
Po setce wódki, ponad trzy promille we krwi.

Robię wypis. Wchodzę do izolatki, gdzie stroskana żona trzyma rękę swego ciężko rannego małżonka.
I mówię. Głośno, spokojnie. Że nie ma śladów urazu. Za to są nieludzkie ilości alkoholu, przeczące jego słowom.
Próbuje na mnie wrzeszczeć. Z tym, że krótko. Mam sporą wprawę w opanowywaniu takich agresorów.
Informuję go, że powinien rozpocząć leczenie odwykowe, jako patentowany alkoholik. I uzasadniam, dbając o to, żeby żona zrozumiała każde słowo. W końcu awanturą zmusił personel do wpuszczenia jej i posadzenia przy sobie...
Wychodzą.
Z korytarza słychać warkot samicy, zapowiadającej ciężkie uszkodzenia ciała kretyna, którego poślubiła.
Byłbym zapomniał: przed wyjściem dostał polecenie służbowe przeproszenia zbesztanych dziewczyn, wykonał z miłą dla oka pokorą.

A wiecie, co jest w tym wszystkim najbardziej piekielne?
Po pierwsze, tak, tak: to ten sam młot pneumatyczny, który dwa tygodnie wcześniej rzucił pomówienia pod adresem kolegów.
Po drugie, zgodnie z obowiązującym prawem, jako, że jedynym powodem jego pobytu u nas było upojenie, został oficjalnym sponsorem szpitala.
Dostanie rachuneczek za każdą procedurę, którą wykonaliśmy. A było tego na ładną kwotę.
No ale w końcu jest właścicielem firmy...
Najwyższy nierychliwy, ale...

tuż obok noszy

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 904 (972)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…