zarchiwizowany
Skomentuj
(19)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Właśnie wróciłem do domu, i nie mam pojęcia, co to miało być.
Mam coś z kolanem. No właśnie. COŚ. Gdy chodzę jest normalnie, ale gdy próbuję biec czy kucać, po 3 sekundach leżę zwijając się z bólu.
Moja krucjata zaczyna się ok. 2 miesiące temu. Najpierw musiałem zmierzyć się z moim rodzicielem i jego niepodważalnymi argumentami "nie chce ci się do szkoły iść i wydziwiasz" itp. Finalnie jednak wreszcie przebiłem się przez skorupę rodzicielskiej wiary w moje możliwości i zapał do edukacji.
Następnym przystankiem był lekarz[LR] rodzinny, który mimo moich wyjaśnień, kazał mi przejść się po gabinecie:
[LR]-Boli Cię?
[J]-Nie, ale mówiłem...
[LR]-No więc czemu zajmujesz mi czas?
[J]-BO MÓWIŁEM ŻE BOLI MNIE PRZY BIEGANIU I KUCANIU!
[LR]-Dobrze, dobrze, przestań(super, ledwo się 5 min wiedzieliśmy a już przeszliśmy na Ty) mi głowę zawracać, wypiszę ci to skierowanie.
Następny przystanek: ortopeda. Radości dodaj mi skrzydła, może wreszcie będę normalnie biegał (i może wreszcie pokażę dowód wuefiście, że nie wagaruję)!
I wtedy spotkałem ciężką rzeczywistość. A właściwie ucieleśnienie jej-rejestratorkę. Ortopeda dostępny za 2 miesiące.
Wyczekałem się, wreszcie siedzę w poczekalni. Ignoruję spojrzenia starszych pacjentów, komentarze o "marichuanizowaniu legalujany i wstrzykiwaniu sobie jej, bo każdy przecież wie że po wstrzykiwaniu tego młodzież chodzi do lekarzy, bo młodzież przecież immunitet chorobowy ma, nie to co oni...". Wreszcie wchodzę.
Ortopeda[O] siedzi przy biurku, coś tam pisze:
[O]-Słucham?
[opowiadam co z kolanem]
[O][nadal coś pisząc]-Ale chodzić normalnie możesz?
[J]-No...tak.
[O][Nadal siedząc]-Ja tam niczego nie widzę. Nie wypiszę Ci żadnego zwolnienia, do widzenia.
Zdębiałem. Po prostu zdębiałem, a on jakby nigdy nic wywołał następną osobę, nawet nie oglądając mojej nogi. Najlepsze w tym jest to, że nie jestem w stanie ćwiczyć na w-fie, a zwolnienie może wystawić tylko lekarz-specjalista.
PS:Następny termin do innego lekarza jest za 3 miesiące.
Mam coś z kolanem. No właśnie. COŚ. Gdy chodzę jest normalnie, ale gdy próbuję biec czy kucać, po 3 sekundach leżę zwijając się z bólu.
Moja krucjata zaczyna się ok. 2 miesiące temu. Najpierw musiałem zmierzyć się z moim rodzicielem i jego niepodważalnymi argumentami "nie chce ci się do szkoły iść i wydziwiasz" itp. Finalnie jednak wreszcie przebiłem się przez skorupę rodzicielskiej wiary w moje możliwości i zapał do edukacji.
Następnym przystankiem był lekarz[LR] rodzinny, który mimo moich wyjaśnień, kazał mi przejść się po gabinecie:
[LR]-Boli Cię?
[J]-Nie, ale mówiłem...
[LR]-No więc czemu zajmujesz mi czas?
[J]-BO MÓWIŁEM ŻE BOLI MNIE PRZY BIEGANIU I KUCANIU!
[LR]-Dobrze, dobrze, przestań(super, ledwo się 5 min wiedzieliśmy a już przeszliśmy na Ty) mi głowę zawracać, wypiszę ci to skierowanie.
Następny przystanek: ortopeda. Radości dodaj mi skrzydła, może wreszcie będę normalnie biegał (i może wreszcie pokażę dowód wuefiście, że nie wagaruję)!
I wtedy spotkałem ciężką rzeczywistość. A właściwie ucieleśnienie jej-rejestratorkę. Ortopeda dostępny za 2 miesiące.
Wyczekałem się, wreszcie siedzę w poczekalni. Ignoruję spojrzenia starszych pacjentów, komentarze o "marichuanizowaniu legalujany i wstrzykiwaniu sobie jej, bo każdy przecież wie że po wstrzykiwaniu tego młodzież chodzi do lekarzy, bo młodzież przecież immunitet chorobowy ma, nie to co oni...". Wreszcie wchodzę.
Ortopeda[O] siedzi przy biurku, coś tam pisze:
[O]-Słucham?
[opowiadam co z kolanem]
[O][nadal coś pisząc]-Ale chodzić normalnie możesz?
[J]-No...tak.
[O][Nadal siedząc]-Ja tam niczego nie widzę. Nie wypiszę Ci żadnego zwolnienia, do widzenia.
Zdębiałem. Po prostu zdębiałem, a on jakby nigdy nic wywołał następną osobę, nawet nie oglądając mojej nogi. Najlepsze w tym jest to, że nie jestem w stanie ćwiczyć na w-fie, a zwolnienie może wystawić tylko lekarz-specjalista.
PS:Następny termin do innego lekarza jest za 3 miesiące.
NFZ szkoła
Ocena:
104
(186)
Komentarze