Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#46861

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed paru tygodni.

Znajomy [nazwijmy go na potrzeby historii X] poprosił mnie o napisanie prezentacji maturalnej z języka polskiego. Zgodziłam się, choć nie bez wątpliwości, bo nasze wcześniejsze relacje do idealnych nie należały, ale o tym może innym razem. Wiedziałam, że będzie ciężko, bo przedmioty humanistyczne nie są jego mocną stroną, ale to, z czym musiałam się zmierzyć, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Podczas lekcji polonistka tłumaczyła w klasie jak powinien wyglądać konspekt prezentacji. W związku z tym miałam nadzieję, że X po wybraniu tematu prezentacji [uznałam że tyle może zrobić sam] będzie w stanie mniej-więcej określić czego ode mnie oczekuje. Nic bardziej mylnego. Dowiedziałam się m.in. że :
1) on nie wie co oznacza słowo "konspekt"
2) nie wie "co to są jakieś podmioty i przedmioty" (dla niewtajemniczonych - literatura podmiotu i przedmiotu)
3) na moje stwierdzenie, że trzeba wymyślić tezę do tematu zrobił klasycznego karpia;

Już wtedy miałam ochotę się ewakuować, ale wytłumaczyłam sobie, że w końcu umysł ścisły i takie rzeczy niekoniecznie muszą być oczywiste. Zaprosiłam go więc do domu celem wyjaśnienia mu wyżej wymienionych kwestii. Przyjechał.

Okazało się, że tematu nie wybrał "bo się na tym nie zna", i powinnam to zrobić ja, "bo się na tym znasz i znasz wszystkie lektury (!), a tak w ogóle to ma być łatwy ale fajny (!!)". Po godzinnej bezowocnej dyskusji oraz próbach wytłumaczenia że nie jestem chodzącym słownikiem motywów literackich zaproponowałam swój temat. Obiecałam, że zmienię lektury, wymyślę prostszą tezę itd. żeby się nie wygłupił na egzaminie. Zaczął marudzić że on nie wie czy chce taki temat, bo może inny ciekawiej brzmi. Na moje pytanie jak rozumie ten "ciekawszy", odparł "ale ja nie muszę rozumieć tylko ty bo ty to będziesz robić".

No nic. Poszedł. Niestety, to jeszcze nie koniec historii.

Następnego dnia dostałam sms-a: "to co będzie z tą prezentacją?" Zdenerwowało mnie to pytanie, uznałam, że skoro coś obiecałam i poświęciłam swój czas to chyba znaczy że się zgadzam. Jak się okazało, to nie wystarczyło. Do akcji postanowiła wkroczyć Piekielna Mamusia. Uznała, że moja pomoc nie jest potrzebna, bo ona przecież zna kogoś kto to zrobi lepiej, profesjonalniej i X nie będzie się musiał martwić że ja się wykręcę. Wkurzyłam się nie na żarty. Zapytałam zatem dlaczego prosi mnie o pomoc, skoro ta pomoc de facto potrzebna mu nie jest. W odpowiedzi zostałam uraczona stwierdzeniem " bo wolę żebyś ty zrobiła a nie jakaś obca baba której trzeba będzie płacić".

Wychodzi na to, że miałam zostać białym murzynem od wyjątkowo ciężkiej (w tym przypadku) roboty. Oczywiście odmówiłam.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (273)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…