Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#46938

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Na Piekielnych często pojawiają się ostatnio historie o PUP. W tym temacie mogę dorzucić też coś od siebie.

Było to w 2009 roku, kiedy zarejestrowałam się jako 22-letnia bezrobotna. Pomijam fakt, że przez jakieś cztery miesiące nie przedstawiono mi żadnej oferty (szukali osób na wózki widłowe, spawaczy itp.), piekielność urzędu wyszła na jaw, gdy ja sama znalazłam sobie staż.
Studiowałam w tym czasie pedagogikę przedszkolną zaocznie i sama zaczęłam dzwonić po przedszkolach publicznych i niepublicznych, czy nie szukają pomocy dydaktycznej do dzieci. Szczęśliwie okazało się, że pewna placówka niepubliczna już ma złożone dokumenty w PUPie, ale nikogo do nich nie kierują. Po krótkiej rozmowie z panią dyrektor uzgodniłyśmy, że złoży ona do urzędu prośbę o skierowanie na staż właśnie mnie (z imienia i nazwiska). Można pomyśleć, że sprawa załatwiona, prawda? Teraz wystarczy, że przyznają zawrotną kwotę 630 zł miesięcznie na okres pół roku i mam staż, zdobywam jakieś tam doświadczenie, dyrektorka przedszkola zadowolona... Niestety w Polsce nie ma tak pięknie... Prośba dyrektorki została odrzucona z powodu... braku środków. No i niech tu człowieka szlag nie trafi. We łzach skonsultowałam się z moim ojcem, który na całe szczęście, jak się wtedy okazało, znał się z wiceprezydentem naszego miasta. Tato mój wykonał szybki telefon właśnie do tego człowieka. Facet zadzwonił do dyrektorki PUPu, zrobił podobno ogromną awanturę i co się okazało? Że środki są. Gdzie? Trzymane "pod biurkiem" dla osób bardziej uprzywilejowanych. I nie miej tu człowieku znajomości...

Staż koniec końców otrzymałam. Nie należał on jednak do najwspanialszych, ale to już materiał na inną historię :)

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 79 (225)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…