#47113

Jeszcze się we mnie gotuje... O cudownej instytucji jaką jest NFZ kilka słów dorzucę.

Mieszkańcy Śląska* posiadają tak zwane karty chipowe, wydawane przez NFZ, którymi posługują się we wszystkich poradniach lekarskich podczas rejestracji.

Dzisiaj rano udałam się do swojego lekarza rodzinnego. Jednak podczas rejestrowania system odrzucił moją kartę, po czym Pani poinformowała mnie, że jestem nieubezpieczona i kropka.
Wielkie WTF? Przecież tacie odprowadzają składki (jeszcze studiuję dziennie, więc nadal korzystam z ubezpieczenia rodzica) regularnie z pensji.

Do lekarza przyjmą i owszem, pod warunkiem że zapłacę, lub pokażę zaświadczenie z zakładu pracy ojca, aczkolwiek będzie to weryfikowane i mogą przysłać mi rachunek za wizytę.

Zrezygnowałam z wizyty i zaczęłam się orientować w temacie. I co się okazało? Ano nie jestem jedyna wśród moich znajomych, którym karta nie działa. Jedyną opcją jest wziąć papier z zakładu pracy ojca, ważną legitymację studencką i dymać do najbliższego oddziału NFZ aby to wyjaśniać. Szanowna instytucja zastrzegła sobie, że telefonicznie żadnych informacji nie udzielają.

Koleżanka udała się tam dziś rano i zobaczyła tłumy, które odwiedziły ową siedzibę z tego samego powodu... Nie udało jej się dziś nic załatwić, więc jutro idzie już godzinę przed otwarciem, żeby mieć pewność, że sprawę wyjaśni.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pojęcia od kiedy mam status osoby nieubezpieczonej. A co, jeśli by mi się coś poważnego stało? Szczególnie, że zaświadczenia z zakładu pracy rodziców to raczej nie są dokumenty, które ma się zawsze przy sobie...
Do tego dochodzi fakt, że to nie pierwszy raz się zdarza, że ludziom ubezpieczonym blokowane są karty...

Jeśli mieszkacie na Śląsku lepiej sprawdźcie, czy Wasze plastiki działają, jak należy..

Ręce opadają..

*Szczerze się przyznam, że nie wiem, czy w innych województwach też obowiązują karty chipowe.

NFZ