Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#47148

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Studiuję pewien kierunek ścisły na pewnej niewyróżniającej się uczelni. Mimo że sama nie jestem święta i zdarzyło mi się korzystać z „pomocy naukowych”, to nie mogę znieść tego, co wyprawia jedna z moich „koleżanek”, nazwijmy ją na potrzeby historii Mariola.
Jesteśmy na V roku, więc zdążyłyśmy się już dobrze poznać. Na początku nic nie zapowiadało piekielności Marioli. Może to, że potrafiła korzystać z wszelkiego rodzaju ściąg na wszystkie możliwe sposoby, bardzo chętnie spisywała od innych, korzystała z ich opracowań, ale absolutnie nigdy niczego nie dawała od siebie. No trudno – typowy samolub wyznający zasadę - „co jest twoje to jest moje, a co moje to jest moje.” Nie przejmowałam się tym, podobnie jak większość ludzi z roku. Do czasu.
Mniej więcej po semestrze zauważyliśmy, że Mariola jest zazwyczaj dobrze rozpoznawana przez wszystkich doktorów i profesorów. Nikt już nie zwracał się do niej pani + nazwisko, tylko pani Mariolu. Jeżeli któryś z nich prosił o drobną przysługę, np. zaniesienie jakiegoś papierka komuś innemu, to Mariola zawsze była pierwsza, jeżeli coś działo się na uczelni, np. zapowiadały się godziny rektorskie, to Mariola zawsze widziała wcześniej, ale nigdy się tą wiedzą nie dzieliła, tylko w momencie rozpowszechnienia się faktu, podsumowywała krótko „aaa już dawno wiem.”
Mariola miała zeszyty i projekty z poprzednich lat, z rozwiązaniami większości zadań, ale to nic, przecież mogła mieć kogoś znajomego lub z rodziny rok czy dwa wyżej.
Pierwsze poważne podejrzenia, że Mariola ma jakieś głębsze kontakty z wykładowcami, pojawiły się na końcu drugiego semestru. Byłyśmy w jednej grupie, prowadząca wystawiając ocenę, w obecności pozostałych studentów bardzo przeprosiła panią Mariolę, że nie może dać więcej niż 4, no ale niestety z ocen tak wychodzi. Ona widzi, że pani Mariola chce i bardzo się stara, ale nie może. Zaraz po zajęciach ja wraz z koleżanką zostałyśmy wydelegowane ze wszystkimi indeksami po wpis od wykładowcy, który poprosił o podawanie indeksów otwartych na odpowiedniej stronie. Na tej samej, na której zapisane zostały oceny na poprzednich zajęciach. Podajemy więc te indeksy, aż koleżanka pokazuje mi dyskretnie ocenę Marioli z poprzednich zajęć. Jakimś magicznym trafem „wyprzepraszana” czwórka okazała się być piękną piątką. Może pomyłka? Ale nie, bo na karcie egzaminacyjnej to samo. Wiem, że to nieodpowiednie z naszej strony, ale zanim oddałyśmy indeksy pozostałym sprawdziłyśmy wszystkie oceny Marioli. Same piątki, mimo tego, że wszyscy studenci chodzący z nią na jakiekolwiek zajęcia wiedzieli, że tak nie było.
Kolejna sytuacja, która wyprowadziła sporo ludzi z roku z równowagi to egzamin. Duża sala, wszyscy rozsadzeni odpowiednio daleko od siebie. Kilku pilnujących, jasne zasady – za próbę ściągania od razu za drzwi. Po około pół godziny jedna z moich koleżanek przekonała się, że nikt nie żartował i zakończyła egzamin przed czasem. Po chwili wykładowca podchodzi również do Marioli - „Pani Mariolu, ja wiem, że pani to umie, proszę oddać tę karteczkę.” Na sali poruszenie, pupilka wszystkich prowadzących wyleci za drzwi. Niestety radość była krótka, bo na zabraniu ściągi się skończyło.
W tym semestrze piekielne wydarzenia z udziałem Marioli się skumulowały. Mieliśmy ćwiczenia z pewnym panem doktorem, który miał w zwyczaju na każde kolokwium przygotowywać co najmniej cztery grupy. Nic strasznego, gdyby nie to, że pierwsza była 10 razy łatwiejsza od ostatniej, ale nigdy nie można było przewidzieć, gdzie usiąść, aby dostać „dobrą” grupę, bo pan doktor na każde kolokwium miał inny system podziału i bardzo pilnował tego, żeby nikt tej grupy nie zamienił. Zdarzyło się więc niestety tak, że Mariola trafiła do grupy ostatniej (czytaj najtrudniejszej). Co zrobiła Mariola? Napisała na kartce „Grupa VI”, a zadania przepisała z grupy I (prowadzący zawsze zapisywał zadania na tablicy, także pierwsza grupa oprócz tego, że miała najłatwiejsze zadania, to jeszcze miała najwięcej czasu; w ogóle ten pan doktor również nadaje się na piekielnych, ale może innym razem). Po zebraniu kolokwiów Mariola podeszła do pana doktora, zrobiła oczka niczym Kot ze Shreka i poprosiła o możliwość znalezienia swojej pracy, ponieważ zapomniała się podpisać – i tym oto sposobem udało jej się poprawić „Grupę VI” na „Grupę I” i odłożyć swoje kolokwium na „właściwe” miejsce.
Tydzień później. Egzamin z tego samego przedmiotu. Mariola oczywiście na końcu sali, toż to najlepsze miejsce na ściąganie. Wszyscy bardzo dobrze pilnowani, zresztą wszyscy wiedzieli, że na egzaminie z tym profesorem nie można sobie pomóc ściągą, bo w razie przyłapania egzamin zostanie natychmiast zakończony. Nikt więc nie ryzykuje, że zaszkodzi nie tylko sobie, ale też pozostałym. Nikt oprócz Marioli. Wszyscy którzy siedzieli niedaleko niej wiedzą, że pan profesor dobrze widział, ale z jakiegoś powodu przymknął oko. Zbliża się koniec, pan profesor ogłasza „macie państwo 30 sekund na zebranie swoich prac, reszty nie przyjmuję.” Prace zebrano błyskawicznie, podając je kolejnym osobom. Jeden z kolegów podaje dalej do Marioli, Mariola bierze, rzuca na ławkę... i zanosi tylko swoją pracę. Resztę udaje się dostarczyć dosłownie w momencie, gdy profesor kończy już odliczanie.
Takich sytuacji mogłabym przytoczyć jeszcze co najmniej kilka. Jak to profesor na egzaminie ustnym podyktował jej rozwiązanie zadania po czym wystawił sam sobie dobrą ocenę. Jak to z czwórki zrobiła się – uwaga cytuję pana doktora - „aha piątka, my o tym wczoraj rozmawialiśmy.” O ciągłym zmienianiu grup, tak aby trafić na najlepszego, w opinii poprzednich roczników, prowadzącego, już nie wspomnę. Mariola mogła zawsze, chociaż inni, nawet studiujący dwa kierunki i próbujący jakoś sensownie poukładać sobie plan, aby zajęcia się nie pokrywały, mieli trudności z uzyskaniem zgody.
I nie bolało by mnie to, gdyby to nie było praktykowane tak jawnie i gdyby nie wysokie stypendium naukowe, jakie cały czas „pani Mariola” otrzymuje z uczelni.
P.S. Mam nadzieję, że Mariola nie czyta piekielnych. Pewnie nie ma czasu, podlizuje się kolejnym wykładowcom.

studia

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 217 (333)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…