Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#47237

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
O tym, jak weszłam w posiadanie jeża pigmejskiego (blondyna z różowym nosem i oczami).
Na samo wspomnienie wczorajszego popołudnia jeszcze mnie trzęsie z wściekłości.
Gdzieś tak po godzinie 22 zadzwonił znajomy z pytaniem, czy nie wzięłabym jeża pigmejskiego, chociaż na przechowanie, bo jeśli nie, to będzie problem i może się to dla jeża źle skończyć. Zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć wyłączył się.
Po około 30 minutach dzwonek do drzwi. Znajomy wkracza z pudłem kartonowym:
- Zobacz, to jest przedmiot dramatu.
Otwieram pudło, a tam trzęsąca się ze strachu i fukająca maleńka kupka białych igiełek.
Kiedy znajomy ochłonął opowiedział mi co się stało.
Otóż był u klienta z którym umówił się na sprzedaż iglaków. Pan ten właśnie nabył willę i postanowił jakoś urozmaicić ogród.
Znajomy obejrzał ogród, obliczył ile i jakich iglaków będzie potrzeba, po czym panowie weszli do domu, żeby dogadać termin i sfinalizować zamówienie.
A tam dziewczątko z piekła rodem. W wieku lekko pokomunijnym dzierży w dłoni (w grubych skórzanych rękawicach) jeża. I może nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że dziewczątko wyrywało mu właśnie kolce. Na zwróconą uwagę, nie przez ojca, a przez znajomego, dziewczątko się wkurzyło i cisnęło jeżem na kanapę tak, że odbił się i spadł na podłogę.
Jak się okazało był to prezent, który piekielne dziewczątko otrzymało z okazji przystąpienia do I komunii w ubiegłym roku. Jeżyk dziecku się znudził i w sumie to ona może go się bez żalu pozbyć, bo... bo tata jej kupi największego kota. Maine coona.
Już się boję jaki los czeka rzeczonego futrzaka.
W efekcie: dziś wizyta z jeżykiem u weta, który powiedział że dawno nie widział tak zabiedzonego zwierzaka. Jeż ma dużą niedowagę (jak miał mieć prawidłową wagę, jeśli miska z karmą była pusta, nie było w drugiej misce wody, a ściółka cuchnęła na kilometr), jest bardzo odwodniony, ma pchły, rany na ciałku po wyrwanych igiełkach (nie wiadomo czy w tych miejscach odrosną) i najgorsze co się może przydarzyć, miał pościerane do krwi łapki i pozrywane pazurki - co jak powiedział wet, z pewnością jest efektem nieprawidłowego kołowrotka.
Jeżyk dostał antybiotyk, maść na łapki i szampon w którym mam go wykąpać - tylko pytanie jak, bo panicznie boi się wody. Nie wiem, co ta pannica z nim robiła, ale tak jest i już. W ramach osiągnięć otrzymał dziś ode mnie w prezencie wielgachne, wyposażone terrarium dla jeży i ukłuł w nos kota, który próbował się z nim zaprzyjaźnić. Nie daje się za bardzo brać na ręce i stroszy igiełki. Musi sporo czasu upłynąć, żeby się biedak przekonał, że tu będzie kochany i nic mu nie grozi.
Zastanawiam się, jakim tępym bałwanem trzeba być, żeby nie zwrócić dziecku uwagi, że zwierzę też czuje, i skoro dostała żywą istotę to ma się nią opiekować.
Patrząc przez pryzmat całej sytuacji, zastanawiam się co z niej wyrośnie i jaki będzie miała stosunek do ludzi.
Ktoś mądry napisał, że stosunek ludzi do zwierząt jest miarą stosunku ludzi do ludzi. Może nie do końca przytoczyłam poprawnie cytat, ale sens jest zachowany.

PS. Jeż Jurek właśnie wziął się za jedzenie mączniaków i mlaszcze że hej :)

gdzieś w Warszawie jeż Jurek

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 437 (463)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…