Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#47385

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może i mało piekielne,ale co nerwów miałam to nie sposób zapomnieć...
Swojego czasu hodowałam koty perskie (z rodowodami). Niestety będąc w drugiej ciąży musiałam mocno ograniczyć liczbę kotów w hodowli i część zwyczajnie sprzedałam (na pewnym serwisie aukcyjnym co to ostatnio przeszedł metamorfozę ;) ,zwykle za połowę ceny za jaką koty nabyłam,do tego były to koty z tytułami, dyplomami itd- zależało mi tylko na tym by trafiły w dobre ręce).Byłam wtedy w dość zaawansowanej ciąży.
Pewnego razu zgłosili się [P]iekielni po jedną z kotek.
Umówiliśmy się,że dowiozę kotkę około 40km od swojego domu pod centrum handlowe we Wrocławiu,coby Piekielni mieli bliżej (jechali z okolic Warszawy).Wszystko pięknie ładnie, przyjechali, obejrzeli koteczkę, wszystko im pasowało.
Pierwszy zgrzyt pojawił się gdy zapytałam w czym będą koteczkę transportować. Zamurowało mnie,gdy powiedzieli,że kotka całą drogę przejedzie na kolanach (sic!).Zaproponowałam więc użyczenie naszego transportera,najwyżej odeślą pocztą. Nie chcieli.No ok, wciskać im nie będę.
Po kilku dniach otrzymuję komentarz do transakcji- pozytywny, zachwalający koteczkę pod niebiosa.. a po 25 minutach od komentarza pojawiła się prośba o unieważnienie go. WTF? Pomyślałam,że pewnie pomyłka z tym unieważnieniem, więc nie kliknęłam na tak. Po chwili otrzymałam e-maila, że sprzedałam chorego kota,na którego ci państwo wydali 250zł u weterynarza,że kot ledwo żywy i że mam im zwrócić tą kwotę natychmiast. No chwileczkę, pół godziny wcześniej kot był idealny, zdrowy, cudowny, same ochy i achy a teraz jest umierający?? o.O
Oczywiście w mailu zwrotnym uwzględniłam swoje spostrzeżenia i stwierdziłam,że nie zwrócę im tych pieniędzy, bo sprawa najzwyczajniej śmierdzi wałkiem. Zostałam jeszcze postraszona,że oni sprawę oddadzą do sądu, bo wiedziałam,że kot chory i im takiego sprzedałam,że jestem oszustką i takie tam..Na ich nieszczęście dysponowałam zaświadczeniem weterynaryjnym zarówno "mojego" miejscowego weta jak i weta sprawdzającego stan zdrowia kotów tuż przed wystawą (na niedługo przed sprzedażą kotka była wystawiana na wystawie)..
Próbowała jeszcze zgłosić sprawę portalowi aukcyjnemu, bezskutecznie,gdyż ten się wypiął stwierdzają,że "nie ingerujemy w sprawy między użytkownikami) :/
Szkoda mi tylko kotki,która trafiła do takich ludzi :/

sklepy_internetowe Allegro kot

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (45)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…