Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#47638

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przez blisko rok czasu, wynajmowaliśmy mieszkanie, z pozoru całkiem normalnej rodzinie - Pani Piekielna (urzędnik państwowy) z mężem i dwoje dorosłych dzieci (17 i 20 lat).

Rodzinka wprowadziła się zachwycona, dajmy na to w styczniu. Zapewniali, że są poważnymi ludźmi, że będą lokal szanować i wszystko będą płacić w terminie. Jako, że wszyscy dorośli, wydawać by się mogło, że poważni - mieliśmy nadzieję, że "współpraca" będzie przebiegała pomyślnie. Po miesiącu zaczęły się pierwsze problemy z regulowaniem czynszu i mediów. Przekładali terminy, płacili z dwumiesięcznym opóźnieniem... Zawsze staraliśmy się iść im na rękę - godziliśmy się na późniejsze wpłaty, manewrowanie terminami, itd. W końcu, po roku, powiedzieliśmy DOŚĆ!

Wszystkie media w mieszkaniu były odcięte - rachunki, przez rok, zapłacili tylko 1 raz i więcej nie mieli zamiaru. Daliśmy wreszcie wypowiedzenie w trybie natychmiastowym - mieli tydzień, żeby się zawinąć i spłacić wszystko. Obrazili się, że nie da się z nami dogadać.(czyżby?) W dniu odbioru mieszkania, wyszło, jak dbali o porządek - wcale. Nie wiem, czy przez rok ktokolwiek tam "kiwnął" palcem. Nie mówiąc już o tym, że zwierzyniec, który się z nimi wprowadził (miał być jeden pies), totalnie zniszczył świeżo wyremontowane mieszkanie. Nowe wykładziny były przesiąknięte psim/kocim moczem i kałem, a nowa sofa zupełnie odrapana przez kocie pazury. Nie mówiąc już o tym, że czworo dorosłych ludzi, potrafiło zniszczyć nawet miskę klozetową! Wszystkie zniszczenia postanowiliśmy odbić z kaucji. Razem z zaległościami w opłatach.

Czego się dowiedzieliśmy? Że oni nie sprzątali, bo mieszkanie było dla nich zbyt małe!! Czuli się jak w kurniku, sąsiedzi im przeszkadzali, na ulicy było głośno i nie mogli spać, a najlepszy kwiatek - mieszkanie wcale nie było remontowane - bo co to za remont, skoro pokoje były TYLKO wymalowane, przedpokój TYLKO wytapetowany, a na podłogach leżały świeżutkie, pachnące wykładziny. Bo remont, moi drodzy, to skuwanie ścian, kładzenie nowych tynków i temu podobne zabiegi.

Wreszcie, po wielkich, a ciężkich, doszliśmy do porozumienia i rozłożyliśmy im zaległość na raty. Pomyśleli, naradzili się - pasuje. Całość miała być spłacona w ok. 2 miesiące (blisko 4000 zł). Zamieściliśmy zapis, że w przypadku braku wpłaty którejś z rat w ustalonym terminie, będziemy swojego dochodzić w sądzie. No i niestety musiało się tak skończyć.

Po kilku tygodniach oczekiwań, pozew wylądował w sądzie. Oczywiście rozpatrzony na naszą korzyść. Czekamy na klauzulę wykonalności, by udać się do komornika - w sumie, sprawa zajęła ok. 3 miesięcy. Przez ten czas, Piekielna rodzinka, ani razu się nie skontaktowała i nie wpłaciła choćby 100 złotych. Gdy dostali wyrok, zaczęło się dzwonienie, płakanie w słuchawkę i proszenie, by z komornikiem się wstrzymać. Podali termin, w którym wszystko zapłacą. Ok, czekamy - tydzień, drugi - następny telefon z prośbami i błaganiami o kolejny czas. O nie! Tym razem to już przesada, zgadzaliśmy się zawsze na wszystko, ale, litości, ileż można? - udaliśmy się do komornika, który podziałał bardzo szybko - w tydzień pojawił się u Piekielnych, by odzyskać co nasze. Okazało się, że pieniążki szybciutko się znalazły - spadły z nieba?

Na koniec, z telefonu od Pani Piekielnej dowiedzieliśmy się, że przez nas doznała niesamowitych krzywd i cierpień. A za te wszystkie zgody na ich warunki i za kilkumiesięczne starania polubownego zakończenia sprawy, pięknie nam podziękowała - życząc naszej rodzinie, by przytrafiały nam się wszystkie najgorsze rzeczy!

Czy ludzie mają choć odrobinę godności??

lokatorzy

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 865 (917)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…