I znów ośrodek zdrowia.
Stawiamy się po 7 rano z młodą, bo ma mieć robione badania krwi.
Mamy farta przed nami jest tylko trzech panów:
-zaraz przed nami miły pan koło 30
-młodziutki chłopaczek
-starszy elegancki jegomość.
Więc jesteśmy czwarte. Siadamy i czekamy na swoją kolej.
Jednak młoda zaczyna pokazywać różki. Niecierpliwi się, bo nie wyspana i głodna.
Facet przed nami lituję się i wpuszcza nas przed siebie, bo sam ma dzieci i wie jak to jest.
Młodemu chłopakowi chyba zrobiło się trochę głupio i też zaproponował, że możemy być przed nim.
Jestem pozytywnie zaskoczona, bo z doświadczenia wiem,że mało kto kobietę w ciąży przepuści, a co dopiero małe dziecko.
Siadamy koło starszego pana, który jest pierwszy, uśmiecham się i zaczynam rozmawiać z dzieckiem. Wiadomo jak ambitna jest rozmowa z półtorarocznym dzieckiem. Mówię, że zaraz wejdziemy i co chce na śniadanie.
I nagle z starszego pana [SP] wychodzi diabeł.
[SP]: A co ty myślisz, że jak z bachorem jesteś to wszyscy cię mają przepuszczać? Tak sobie to wymyśliłaś, ale ja cię nie wpuszczę! Byłem tu pierwszy i jestem kombatantem, mi się należy pierwszeństwo.
Jestem w mega szoku. Nawet mi to nie przeszło przez myśl, żeby on miał nas przepuszczać, ale powiedzenie o moim dziecku "bachor" działa na mnie jak płachta na byka.
[JA]: Nie życzę sobie,żeby pan mówił o moim dziecku bachor. Jej też się należy szacunek tak jak i panu. A jeśli ma pan prawnuki, to współczuje im przy pana podejściu do dzieci. I gdybym chciała być pierwsza, już bym sobie to załatwiała.
Dostaję olśnienia po wypowiedzeniu ostatniego zdania.
Podchodzę do pielęgniarki i pytam czy mogę być pierwsza. Mam małe dziecko i płacze już, bo głodna jest.
A, że pielęgniarki są miłe i rzeczywiście jeśli przychodzi się w ciąży, albo małym dzieckiem to wpuszczają poza kolejką.
On był piekielny, ja też.
Spokojnie by sobie wszedł pierwszy, ale skoro musiał pokazać jaki jest ważny, trudno.
Stawiamy się po 7 rano z młodą, bo ma mieć robione badania krwi.
Mamy farta przed nami jest tylko trzech panów:
-zaraz przed nami miły pan koło 30
-młodziutki chłopaczek
-starszy elegancki jegomość.
Więc jesteśmy czwarte. Siadamy i czekamy na swoją kolej.
Jednak młoda zaczyna pokazywać różki. Niecierpliwi się, bo nie wyspana i głodna.
Facet przed nami lituję się i wpuszcza nas przed siebie, bo sam ma dzieci i wie jak to jest.
Młodemu chłopakowi chyba zrobiło się trochę głupio i też zaproponował, że możemy być przed nim.
Jestem pozytywnie zaskoczona, bo z doświadczenia wiem,że mało kto kobietę w ciąży przepuści, a co dopiero małe dziecko.
Siadamy koło starszego pana, który jest pierwszy, uśmiecham się i zaczynam rozmawiać z dzieckiem. Wiadomo jak ambitna jest rozmowa z półtorarocznym dzieckiem. Mówię, że zaraz wejdziemy i co chce na śniadanie.
I nagle z starszego pana [SP] wychodzi diabeł.
[SP]: A co ty myślisz, że jak z bachorem jesteś to wszyscy cię mają przepuszczać? Tak sobie to wymyśliłaś, ale ja cię nie wpuszczę! Byłem tu pierwszy i jestem kombatantem, mi się należy pierwszeństwo.
Jestem w mega szoku. Nawet mi to nie przeszło przez myśl, żeby on miał nas przepuszczać, ale powiedzenie o moim dziecku "bachor" działa na mnie jak płachta na byka.
[JA]: Nie życzę sobie,żeby pan mówił o moim dziecku bachor. Jej też się należy szacunek tak jak i panu. A jeśli ma pan prawnuki, to współczuje im przy pana podejściu do dzieci. I gdybym chciała być pierwsza, już bym sobie to załatwiała.
Dostaję olśnienia po wypowiedzeniu ostatniego zdania.
Podchodzę do pielęgniarki i pytam czy mogę być pierwsza. Mam małe dziecko i płacze już, bo głodna jest.
A, że pielęgniarki są miłe i rzeczywiście jeśli przychodzi się w ciąży, albo małym dzieckiem to wpuszczają poza kolejką.
On był piekielny, ja też.
Spokojnie by sobie wszedł pierwszy, ale skoro musiał pokazać jaki jest ważny, trudno.
poczekalnia
Ocena:
740
(984)
Komentarze