Studiuję i dodatkowo pracuję za barem w jednej z większych dyskotek w mieście, w której mieści się jednorazowo ok. 1200 osób. Lubię swoją pracę. Piekielni się zdarzają, ale gdzie ich nie ma?
W ciągu tego tygodnia zdarzyły mi się dwa piekielne przypadki:
1. Pani w ciąży. Zaawansowanej. Ona chce piwo. Z racji tego, że była w ciąży i do tego pijana, powiedziałam że nie sprzedam. Usłyszałam, że nie mam prawa do odmowy sprzedaży i ona chce rozmawiać z menadżerem. Ok, po menadżera poszłam. Pani tylko wykrzyczała menadżerowi, że „ta niedouczona, młoda k*rwa nie chce jej sprzedać piwa”. Pan menadżer kazał jej przestać się ośmieszać i wyjść z lokalu. Pani dobrowolnie nie chciała nas opuścić, więc musiała interweniować ochrona.
Coś czuję, że za kilka lat będzie się mogła starać o tytuł „matki roku” .
2. Pan podrywacz. Chyba powinien dostać nagrodę amanta roku. Stwierdził, że „w k*rwę mu się podobam”. Do tego: „jestem petarda jakich mało” i „chętnie by mnie miział, tam gdzie słońce nie dochodzi”. Podziękowałam za „komplementy” i chciałam zejść na zaplecze. Panu się to jednak nie spodobało i darł się, że mam wracać za bar. Do tego wydzierał się, że „jemu się nie odmawia”, „wyjeb*e mi tylko jak wyjdę” i „zajebie moją rodzinę”. Przyjemniaczek :) Po raz kolejny musiała interweniować ochrona.
W ciągu tego tygodnia zdarzyły mi się dwa piekielne przypadki:
1. Pani w ciąży. Zaawansowanej. Ona chce piwo. Z racji tego, że była w ciąży i do tego pijana, powiedziałam że nie sprzedam. Usłyszałam, że nie mam prawa do odmowy sprzedaży i ona chce rozmawiać z menadżerem. Ok, po menadżera poszłam. Pani tylko wykrzyczała menadżerowi, że „ta niedouczona, młoda k*rwa nie chce jej sprzedać piwa”. Pan menadżer kazał jej przestać się ośmieszać i wyjść z lokalu. Pani dobrowolnie nie chciała nas opuścić, więc musiała interweniować ochrona.
Coś czuję, że za kilka lat będzie się mogła starać o tytuł „matki roku” .
2. Pan podrywacz. Chyba powinien dostać nagrodę amanta roku. Stwierdził, że „w k*rwę mu się podobam”. Do tego: „jestem petarda jakich mało” i „chętnie by mnie miział, tam gdzie słońce nie dochodzi”. Podziękowałam za „komplementy” i chciałam zejść na zaplecze. Panu się to jednak nie spodobało i darł się, że mam wracać za bar. Do tego wydzierał się, że „jemu się nie odmawia”, „wyjeb*e mi tylko jak wyjdę” i „zajebie moją rodzinę”. Przyjemniaczek :) Po raz kolejny musiała interweniować ochrona.
gastronomia
Ocena:
703
(807)
Komentarze