Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#48826

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Posiadając prywatną działalność z zakresu ratownictwa medycznego, łapię czasem fuchy i pomagam ludziom - podstawiam ambulans na mecz gimnazjalistów w siatkę, trampkarzom na mecz w nogę - takie tam pierdółki, dodatki do dyżurów za grosze...

Działo się to w lutym. Pewnego poniedziałku zadzwonił do mnie pan z zapytaniem o współpracę. Rzecz się miała odbyć 5 dni później - w sobotę, 16.02 - dorośli chłopcy przebrani za rycerzy mają się naparzać mieczami. Szybkie przekalkulowanie kosztów, czasu pracy, ilości potrzebnej załogi, cena. Pan się zgadza, uścisk dłoni, "widzimy się w sobotę".

Dzień później pan dzwoni.
- Wie pan co? Bo ja tu rozmawiałem z OSP i oni mi to zrobią za darmoszkę, więc bardzo mi przykro, ale nie będziemy ze sobą jednak współpracować.
No trudno - zapowiadał się przyjemny zastrzyk gotówki, a tu przysłowiowa du*a. O sprawie zapomniałem.

Sobota, 16.02.2013, godz. 9.00
Telefon od pana organizatora.
- Proszę pana, bo tu się trochę krwi już polało, OSP się boi, czy zechce Pan jeszcze pomóc mi w organizacji tego przedsięwzięcia? Hajs nie gra roli.

Podałem kwotę, pan się zgodził.

Załoga postawiona w stan gotowości, ambulans zatankowany, stan techniczny sprawdzony. Szybko skleciłem umowę i rachunek - sruuu - poszło mailem do organizatora. Ponadto załączam też dwie kopie w wydaniu papierowym. Po kilku godzinach załoga wraca. Na szczęście obeszło się bez drastycznych w skutkach wydarzeniach, wszyscy zadowoleni. Zgodnie z polityką mojej działalności, dzwonię do organizatora z zapytaniem, czy wszystko z naszej strony w porządku. Pan potwierdza. Pyta, czy pieniążki ma przelać dzisiaj, czy może po weekendzie. Na rachunku ma zaznaczoną płatność 7 dni. Pan dziękuje i się rozłącza.

Po tygodniu dzwonię się przypomnieć. Cisza. 47 razy - cisza.
Pan jest na wyjeździe na Słowacji, wróci w poniedziałek. Czekam.

Dzwoni w poniedziałek:
- No co tam? Dobijał się pan do mnie?
- Tak, 47 razy. Nie raczył pan odebrać. Kiedy mogę spodziewać się przelewu za wykonaną usługę?
- A co? Pieniążki nie doszły? Sprawdzę to u księgowej i w ciągu 10 minut zadzwonię.

10 minut później:
- Faktycznie, pieniądze zostały zablokowane na moim koncie. Nie wiem, dlaczego... Do końca tygodnia się z panem rozliczę. Gotówką.

OK! W piątek w południe dzwonię.
- Tak, tak... pamiętam o panu. Dzisiaj do 16 się u pana pojawię z pieniążkami.
Po godz. 15 - cisza. 60 prób wykonania połączenia - cisza. O 23:30 odzew. Pijany głos w słuchawce odzywa się:
- Damianku, odbierz nas stąd, gdzie nas zostawiłeś.
Znów cisza.

Po weekendzie, wściekły jak diabli, wybrałem się do placówki banku, którego ten pan jest rzekomo dyrektorem. Szefa nie ma, nie wiadomo, kiedy będzie...

Dwie godziny później dzwonię do banku na numer służbowy.
- Dzień dobry. Jest szef? Z tej strony SkibiMed.
- Bardzo mi przykro, ale choćbym chciała, nie mogę PANU udzielić informacji na temat tego, gdzie znajduje się mój szef.
- Proszę przekazać szefowi, że spotkamy się w sądzie za niespłacone zadłużenia.

5 minut później znajomy już numer telefonu.
- No co tam?
- Pytam, kiedy będą pieniądze.
- Dzisiaj nie, hehe... może kiedyś...
- To ja informuję, że skontaktuję się ze starostą powiatu, który miał pieczę nad imprezą, zgłoszę sprawę do BIG i KRD.
- To zobaczysz pieniądze, gdy ja zobaczę nakaz egzekucji z sądu.

Od tamtej pory cisza...

Tracking poczty polskiej wypluwa, że pan nie przyjął poleconego wezwania do zapłaty. Sprawa w BIG i w sądzie cywilnym.

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1058 (1086)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…