Historia z dzisiejszego ranka.
Jechałam jak zawsze do pracy autobusem linii 17, ludzi nie było za wielu, jednak siedzących miejsc nie widziałam dlatego stanęłam przy oknie naprzeciw środkowych drzwi. Na którymś przystanku z kolei wsiedli kontrolerzy biletów i zaczęli sprawdzać. Koło mnie stała jakaś kobieta i młody chłopak. I właśnie ten na widok kanarów zaczął się do mnie ciskać. Próbując wyłudzić mój bilet dla siebie. Oczywiście stanowczo się sprzeciwiłam i kazałam mu spadać. Ja pokazałam swój bilet kanarom, a jego spisali. Niby nic. Chciał pocwaniakować, myślał, że jak użyje wulgarnych słów to się go przestraszę i potulnie oddam swój skasowany bilet, tym samym skazując siebie na mandat. Nie dałam się.
Myślałam w sumie, że na tym koniec. Został spisany, mandat otrzymał. Droga trwała dalej, ale zagotowało się trochę we mnie, bo pozwolił sobie na kilka siarczystych epitetów skierowanych w moją osobę. Jednak uznałam, że lepiej nie wdawać się z nim w żadną dyskusję i jechałam dalej w olewczym milczeniu. Jednak on nie omieszkał jeszcze się ze mną pożegnać. Gdy autobus dojeżdżał do przystanku koleś podszedł do mnie, bo zdążyłam odsunąć się z wcześniejszego miejsca i przywalił mi z całej siły pięścią w brzuch. A łapę miał pokaźną. Ciemno mi się zrobiło momentalnie przez oczami, zgięłam się w pół próbując ogarnąć ból. Jego już nie było - wysiadł. Do teraz jestem zszokowana, bo takiego finału się nie spodziewałam.
Jechałam jak zawsze do pracy autobusem linii 17, ludzi nie było za wielu, jednak siedzących miejsc nie widziałam dlatego stanęłam przy oknie naprzeciw środkowych drzwi. Na którymś przystanku z kolei wsiedli kontrolerzy biletów i zaczęli sprawdzać. Koło mnie stała jakaś kobieta i młody chłopak. I właśnie ten na widok kanarów zaczął się do mnie ciskać. Próbując wyłudzić mój bilet dla siebie. Oczywiście stanowczo się sprzeciwiłam i kazałam mu spadać. Ja pokazałam swój bilet kanarom, a jego spisali. Niby nic. Chciał pocwaniakować, myślał, że jak użyje wulgarnych słów to się go przestraszę i potulnie oddam swój skasowany bilet, tym samym skazując siebie na mandat. Nie dałam się.
Myślałam w sumie, że na tym koniec. Został spisany, mandat otrzymał. Droga trwała dalej, ale zagotowało się trochę we mnie, bo pozwolił sobie na kilka siarczystych epitetów skierowanych w moją osobę. Jednak uznałam, że lepiej nie wdawać się z nim w żadną dyskusję i jechałam dalej w olewczym milczeniu. Jednak on nie omieszkał jeszcze się ze mną pożegnać. Gdy autobus dojeżdżał do przystanku koleś podszedł do mnie, bo zdążyłam odsunąć się z wcześniejszego miejsca i przywalił mi z całej siły pięścią w brzuch. A łapę miał pokaźną. Ciemno mi się zrobiło momentalnie przez oczami, zgięłam się w pół próbując ogarnąć ból. Jego już nie było - wysiadł. Do teraz jestem zszokowana, bo takiego finału się nie spodziewałam.
komunikacja_miejska
Ocena:
838
(942)
Komentarze