Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#49117

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Spotykały mnie mniej lub bardziej piekielne sytuacje ale byłam odporna. Ostatnia historia sprawiła, że witki mi opadły.

Urodziłam dziecię. Jestem praktykującą katoliczką, więc podjęłam decyzję o chrzcie (temat ojca berbecia to inna historia, dużo bardziej piekielna). Udałam się byłam do kancelarii parafii, w której jestem zameldowana (a gdzie nigdy nie mieszkałam).

Proboszcz uważa, że chrzest w parafii, w której prowadzą moją kartotekę.

Potuptałam do "mojej" parafii, gdzie zasiadała urocza starsza pani. Po wysłuchaniu mojej sprawy uśmiechając się słodko odrzekła, że to niemożliwe. Przysięgam, zdębiałam.

-nie mamy ślubu. Nie ma żadnych przeszkód do jego zawarcia, więc MUSIMY wziąć ślub skoro mamy dziecko. Co z tego, że nie mieszkamy razem a pan nawet nie chce ze mną rozmawiać.

-chrzestny, czyli mój brat służy do mszy. Pięknie. Ale w innej parafii a to bardzo źle.

-nie jestem tu zameldowana. To nic, że kartoteka, zamieszkanie i w ogóle co z tego. Zameldowanie ważniejsze niż sakrament.

-ofiara. Co łaska dawno wyszło z mody. 250 zł albo nie ma sakramentu.

Może proboszcz przymknie oko jak go ubłagam. Ale muszę pojawiać się osobiście w kancelarii, może go zastanę. A dziecko? Oj tam, oj tam.

kościół

Skomentuj (113) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (334)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…