O tym że ludzie lubią nadużywać pomocy innych wiadomo nie od dziś, ale spotkałam w swoim życiu osobę która na prawdę mnie zawiodła.
Agnieszka była moją koleżanką z klasy. Często się spóźniała na lekcje, miała nieodrobione zadania domowe, czasem pytała mnie o coś do jedzenia. Jestem osobą wyczuloną na cudze nieszczęścia, więc postanowiłam poważnie porozmawiać z Agnieszką.
Wzięłam ją któregoś dnia na spacer i zapytałam czy wszystko u niej w porządku. Koleżanka się rozpłakała i zaczęła mi opowiadać o tym jak ją ojczym bije, nie ma pieniędzy na jedzenie, matka jest alkoholiczką.
Zrobiło mi się przykro i zaproponowałam że mogę jej przynosić coś do jedzenia, pomagać w lekcjach i że zawsze może mi się zwierzyć. Zaproponowałam też żeby poszła do pedagoga szkolnego bo trzeba coś zrobić z tą sytuacją.
Minęło kilka tygodni, codziennie dawałam Adze jakieś kanapki, albo kilka złotych.
Pewnego dnia przyszła na lekcje rozpłakana. Opowiedziała mnie i innym koleżankom, że u niej w domu była kłótnia, ojczym znowu ją bił, wszystko opowiedziała nam ze szczegółami.
Mimo starań całej klasy oceny Agnieszki nie poprawiały się, ona opuszczała coraz więcej lekcji, no i zapadła decyzja o wydaleniu jej ze szkoły.
Z całą klasą napisaliśmy petycję do dyrekcji, aby ją zostawić w szkole i poszliśmy do Pani pedagog.
Jednak nasze starania poszły na marne i Agnieszka została wyrzucona ze szkoły.
Co się potem okazało?
Pani pedagog przyszła do nas i powiedziała że rozumie nasze niezadowolenie, jednak ona rozmawiała z mamą Agnieszki, ludzie z odpowiednich organizacji byli u niej w domu.
Wyszło na jaw, że Aga to dziewczyna z dobrego domu, wszystko było w najlepszym porządku. Przyciśnięta do muru Aga wyznała, że zauważyła że ofiary zawsze miały łatwiej, więc postanowiła wykorzystać nasze współczucie.
Nie byłam jedyną osobą, która dawała jej pieniądze na "jedzenie". Z naszych kieszeni Aga potrafiła sobie po szkole nieźle popić z koleżankami z osiedla.
I jak tutaj ufać ludziom...
Agnieszka była moją koleżanką z klasy. Często się spóźniała na lekcje, miała nieodrobione zadania domowe, czasem pytała mnie o coś do jedzenia. Jestem osobą wyczuloną na cudze nieszczęścia, więc postanowiłam poważnie porozmawiać z Agnieszką.
Wzięłam ją któregoś dnia na spacer i zapytałam czy wszystko u niej w porządku. Koleżanka się rozpłakała i zaczęła mi opowiadać o tym jak ją ojczym bije, nie ma pieniędzy na jedzenie, matka jest alkoholiczką.
Zrobiło mi się przykro i zaproponowałam że mogę jej przynosić coś do jedzenia, pomagać w lekcjach i że zawsze może mi się zwierzyć. Zaproponowałam też żeby poszła do pedagoga szkolnego bo trzeba coś zrobić z tą sytuacją.
Minęło kilka tygodni, codziennie dawałam Adze jakieś kanapki, albo kilka złotych.
Pewnego dnia przyszła na lekcje rozpłakana. Opowiedziała mnie i innym koleżankom, że u niej w domu była kłótnia, ojczym znowu ją bił, wszystko opowiedziała nam ze szczegółami.
Mimo starań całej klasy oceny Agnieszki nie poprawiały się, ona opuszczała coraz więcej lekcji, no i zapadła decyzja o wydaleniu jej ze szkoły.
Z całą klasą napisaliśmy petycję do dyrekcji, aby ją zostawić w szkole i poszliśmy do Pani pedagog.
Jednak nasze starania poszły na marne i Agnieszka została wyrzucona ze szkoły.
Co się potem okazało?
Pani pedagog przyszła do nas i powiedziała że rozumie nasze niezadowolenie, jednak ona rozmawiała z mamą Agnieszki, ludzie z odpowiednich organizacji byli u niej w domu.
Wyszło na jaw, że Aga to dziewczyna z dobrego domu, wszystko było w najlepszym porządku. Przyciśnięta do muru Aga wyznała, że zauważyła że ofiary zawsze miały łatwiej, więc postanowiła wykorzystać nasze współczucie.
Nie byłam jedyną osobą, która dawała jej pieniądze na "jedzenie". Z naszych kieszeni Aga potrafiła sobie po szkole nieźle popić z koleżankami z osiedla.
I jak tutaj ufać ludziom...
szkoła
Ocena:
767
(835)
Komentarze