Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49478

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie lubię szpitali. Mam całkiem spory zapas historii z piekielnych placówek. Opiszę jak oszczędzanie na badaniach jest ważniejsze niż ratowanie życia.

O godzinie 15 dzwoni do mnie matka (ona lat 58, ja lat 21), źle się czuje, głos jakby była pijana, prosi, żebym szybko przyjechała. Zwalniam się z pracy, łapię się na fotoradary, przyjeżdżam.

Matka leży, ledwo przytomna, majaczy, zachowuje się jakby była doszczętnie pijana, bądź odurzona. Mierzę ciśnienie (chorowała na nadciśnienie wiele lat), ciśnienie rzędu 140/190, nie pamiętam już dokładnie, było to kilka lat temu, w każdym razie olbrzymie. Karetka przyjeżdża po godzinie. Zabierają do niedalekiego szpitala. Tam informują mnie, że to ciśnienie "skrajnie złośliwe" i będą zbijać lekami.

Rano znów jestem u matki. No nie spadło, ale zbijają. Po 24 godzinach od dojazdu do szpitala dowiaduję się, że zabierają ją do innej placówki, bo ciśnienie nie spadło. W drugim szpitalu szybkie badania, diagnoza - rozległy krwotok, pęknięty tętniak w mózgu, natychmiastowa operacja. Operacja ponad 8 godzin, ciężko, zagipsowali wszystkie naczynia, ale było bardzo trudno. Na następny dzień szanse minimalne, brak reakcji.

Chronologicznie. Poniedziałek-wezwanie, wtorek-operacja, środa-rokowania minimalne, czwartek-szanse żadne, popołudnie czwartkowe-komisyjne stwierdzenie śmierci mózgu, piątek-pobranie narządów do przeszczepów.

Co jest piekielne? Moja matka mogłaby żyć, gdyby tylko w pierwszym szpitalu wykonano jakiekolwiek badania, poza zmierzeniem ciśnienia i podaniem leków na nadciśnienie. Neurochirurg operujący moją rodzicielkę uronił kilka łez i przepraszał, bluźniąc, i przeklinając placówkę nr 1, bo kobieta mogłaby żyć, gdyby nie zwlekali tyle i nie próbowali oszczędzać na badaniach, trafiła na stół po prostu zbyt późno... A tak niestety zbyt długie skrajne ciśnienie spowodowało nieodwracalne zmiany i przez to niestety nie odzyskała przytomności po operacji. (Z tego co pamiętam to wystąpiło krwawienie podpajęczynówkowe spowodowane zbyt długim brakiem interwencji i to był powód, dlaczego nie udało się jej uratować).

Nie jestem jedyną osobą, która straciła ostatnią osobę z rodziny przez szpitalne oszczędności. JAK ufać i wierzyć, że lekarze zrobią wszystko, by człowieka ocalić?

Nie jestem lekarzem, nie mam wiedzy medycznej, wierzę w słowa dobrego człowieka, który zrobił wszystko by ocalić pacjentkę.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 875 (963)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…