Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49667

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przez blisko półtora roku moja zewnętrzna strona prawej dłoni wyglądała jak po jakiejś bliżej niesprecyzowanej masakrze. Nie mogłam zacisnąć pięści, chwycić czegoś mocniej, by nie pękała mi skóra i nie robiły się ranki czy wręcz rany. Po prostu non stop miałam pokrwawioną rękę, bolało to konkretnie - jak to kilkanaście/kilkadziesiąt nacięć, niekiedy o niezłej głębokości, otwierających się przy prawie każdym ruchu. Jak ciepłą porą zdarzało się, że moja ręka przez parę dni wyglądała normalnie, tak przez dwie zimy nie było takiego dnia. Stosowałam różne kremy nawilżające, bez skutku.

Wybrałam się też do kilku dermatologów. U pierwszego lekarza wizyta trwała dwie minuty. Pan nie odpowiedział na moje przywitanie, obrażony, że mu przeszkadzam, zapytał jedynie, z czym przyszłam. Pokazałam mu dłoń. Lakonicznie stwierdził, że odmrożenie i zamilkł na kilkanaście sekund, więc zapytałam, co można z tym zrobić. Udzielił mi wielce wyczerpującej odpowiedzi, że nic. Bardzo mnie tym podbudował, więc znowu przystąpiłam do próby wyciśnięcia z niego jakiejś konkretnej informacji. W końcu pan stwierdził, że może mi zapisać maść. Ok, fajnie. Pożegnałam się i wyszłam; maść wykupiłam, oczywiście na receptę nie była. Stosowałam, stosowałam... Zero efektu. No to dawaj szukać w internecie, co o tym lekarzu piszą, może nie warto znowu się do niego zapisywać. Opinia na jego temat była, delikatnie mówiąc, kiepska. Podobno maść, którą mi polecił, dawał wszystkim czy to ludziom z suchą skórą, czy ludziom z otwartymi ranami, z których sączyła się ropa. Czyli musiałam szukać dalej.

Drugi dermatolog, pani doktor z polecenia, przyjmująca prywatnie - 120zł za wizytę. Również stwierdziła odmrożenie, szkoda tylko że był już czerwiec. Zapisała mi maść ze sterydami, jakieś maści robione w aptece. Tymi robionymi pani doktor poleciła mi robić okluzje. Za cholerę nie miałam pojęcia, co to jest, więc zapytałam. Usłyszałam, że mam sobie sprawdzić w słowniku. Miło. Sprawdziłam, ok, fajnie, zaczęłam stosować maści zrobione w aptece, ze sterydową odmówiłam współpracy, po przeczytaniu, że nie można ich stosować na rany. Znowu nic. Czyli musiałam szukać dalej.

Trzecia pani dermatolog stwierdziła, że w sumie to ona nie wie, co to jest, może odmrożenie, a może alergia. Mam się zapisać do alergologa. Znowu maść ze sterydami, znowu nie stosować na rany. Termin zapisu do alergologa za 11.miesięcy.

Poddałam się. Łapka wciąż wyglądała koszmarnie, wciąż bolało. Skoro nic nie pomagało, przestałam stosować cokolwiek. Trafiło mi się parę dni wolnego z pracy. Skóra przestała pękać i zaczęła wracać do normy. Wolne się skończyło, znowu zaczęło się to samo. W końcu doszłam do wniosku, że to to miejsce powoduje u mnie alergię. Tylko co konkretnie? Kolejne próby nieużywania kolejnych rzeczy, dalej to samo...

Po kilkunastu miesiącach wiecznych ran, moja dłoń zaczęła wracać do normy. W pracy zamiast wody zaczęłam używać żelu antybakteryjnego. Żaden z lekarzy ani przez chwilę nie zasugerował, że to akurat woda może być przyczyną. Szkoda, bo bolało. Poinformowałam w pracy, że jest mój, że muszę go używać, żeby znowu nie mieć problemów z łapką.

Dlaczego o tym piszę? Bo właśnie odkryłam, że ktoś mi ten żel podpier*dala.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 681 (781)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…