Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49768

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Ostatnia odsłona poszukiwania pracownika do sprzątania. Kilka osób, które zaprosiłam na próbę do pracy, na różne obiekty, wystawiło na próbę mnie. Wyglądało to tak, że zaproszeni stawić się mieli bezpośrednio na obiekcie i razem ze mną ten obiekt posprzątać. Po wszystkim 2-3 dni czekać na odpowiedź, czy pracę dostali czy nie. Studium przypadku w trzech odsłonach.

1. Pani w wieku około 30 lat, na rozmowie zadbana i konkretna. Zaproszona na godzinę 5 rano, do posprzątania była nieduża hala i zaplecze, około 150m2 całość. Do zrobienia do godziny 9, bo wtedy otwierali i musiało być skończone. Pani stawiła się punktualnie, z tym, że kompletnie pijana. W dyskotekowym designie, z piwem w torebce. Podziękowałam, odesłałam precz. Po około godzinie pod drzwiami nadzierać zaczął się równie pijany kawaler, szukając swojej dziewoi. Poinformowała, skubana, dokąd ucieka z imprezy, zapomniała poinformować, że jednak tam nie została.

2. Dziewczyna, pogodna i energiczna, zaproszona po południu do sprzątania biur. Przybyła, przywdziała dresy i pyta o wykaz obowiązków. Dostała wiaderko z zestawem specyfików i instrukcję, co do czego i jak się używa. Wśród środków mam specjalny płyn do doczyszczania posadzek, którego w odpowiednim rozcieńczeniu używam do zwykłego mycia podłóg. Bardzo silny detergent, jednak ma niesamowicie apetyczny, pomarańczowy zapach. Całe szczęście, że przechodziłam obok, kiedy dziewczę zabierało się do dozowania preparatu. Nalała odpowiednią ilość do miarki, zwabiona intensywnym zapachem podetknęła pojemniczek bliżej nosa. Kiedy zorientowałam się, co się dzieje, miała już wytknięty jęzor. Stanowczo (może zbyt stanowczo) zapytałam, co wyprawia. Popłakała się, wyjąkała, że chciała sprawdzić czy smakuje tak samo dobrze, jak pachnie. Po informacji, że to nie sok i wypaliła by sobie całą gębę, jeśli nie gorzej – popłakała się jeszcze bardziej, wydukała, że ona w takich warunkach pracować nie będzie, bo niebezpiecznie i bo ja się czepiam i wyszła. A zapowiadało się nieźle...

3. Pan przybył z własnym mopem. Paseczkowym, takim, co w markecie za 1,50zł można kupić. Bo on innym nie umie. Te wszystkie płaskie, dziwaczne, dla niego są niepojęcie trudne w obsłudze i on się boi, że coś zniszczy, a sprawdzał w Internecie, że nieludzko drogie to-to. (około 60zł kij i końcówka, ponad 200zł wiadro, stabilne i porządne jak cholera). Do umycia 400m2 podłogi, i tyle, bo na tym w sumie ten obiekt polegał. Trzy godziny na robotę. No nic, dałam szansę. Pan przez około godziny umył może z 60m2, co chwilę biednego mopa mocząc. Po półtorej godziny urządzenie zaczęło umierać, minęło może z 15 minut od pierwszych objawów i wyzionęło ducha, gubiąc wszystkie frędzelki. Pan się poddał. Zaproponowałam użycie mojego sprzętu. Wziął do ręki kij, pooglądał, pokazałam, jak płukać i wyciskać. Przeprosił i udał się zapalić. Po powrocie przeprosił ponownie, wyjaśnił, że on się do tych nowoczesnych technologii nie nadaje i musi zrezygnować. Poza frędzelkami zbierałam z posadzki szczękę.

Po dwóch dniach wybrałam dziewczynę, która wydawała się być najbardziej konkretna, zdecydowana i najlepiej wypadła na moich testach. Zadzwoniłam i umówiłam się na podpisanie umowy. Przez dwa tygodnie jeździłam z nią we wszystkie miejsca, pokazując i wyjaśniając, co, gdzie i kiedy. Wydawało mi się, że wszystko jest na dobrej drodze i będzie nam się miło współpracowało. Myliłam się, bardzo.

poszukiwanie pracownika

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 492 (566)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…