Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49848

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem w zaawansowanej ciąży. Tak się felernie zdarzyło, że w ostatnie śniegi przewróciłam się. Pech. Kostki goleni prawej połamane doszczętnie, przemieszczenia, odpryski, repozycja otwarta, blachy i śruby. Generalnie nie wspomnę o tym, że lekarze nie wiedzą co zrobić z takim śmierdzącym jajem jak połamana ciężarna. 6 tyg szyna, kolejne 6 tygodni bez obciążania, najpewniej urodzę w terminie zbliżonym do końca tych piekielnych tygodni. Z zalecenia ortopedy korzystam z wózka inwalidzkiego, bo upadek z kulami mógłby się dla córci skończyć tragicznie.

Mitem jest przepuszczanie ciężarnych w kolejkach, a kulturalnie nigdy się o to nie dopominam, bo ciążę znoszę dobrze. Poszpitalne leczenie ortopedyczne opiewa na jedną wizytę konsultacyjną. Przy kolejnych należy mieć skierowanie od rodzinnego.

U rodzinnego należy się rano zgłosić po numerek. Jak bóg przykazał, zjawiam się z mężem. Wizyta za 3 godziny. Do domu 60 kilometrów, poczekam, niech małżowaty do pracy leci, bo ładowanie wózka nie jest takie znów przyjemne. Siedzę i grzecznie czytam.

Po około 2 godzinach wchodzi Piekielny Dziadek (PD). Rozpoczęło się marudzenie, że młodzi kolejki bez powodu zajmują i on ma zostać przepuszczony. Nie ma problemu, wizytę ma godzinę później niż ja, ale chętnie przepuszczę. Tego chyba było zbyt wiele.

(PD): Miejsca mi ustąp!
(ja): Ale ja nie zajmuję miejsca, przecież siedzę na wózku...
(PD): To wstań, grubasy mogą postać, a nie miejsca siedzące zajmować!

Wtedy słowo absurd zyskało nowe znaczenie. Wózek miał jedną wystającą stopkę, by noga mogła być wyprostowana, tydzień wcześniej zdjęto mi szynę, ale łatwiej jest z taką nóżką zjeżdżać z krawężników. Na stopie tylko specjalnie uszyta skarpeta (kto miał takie złamanie wie jakich rozmiarów jest stopa i kostka, nawet 6-7 tygodni po zabiegu, do tego nie ma pełnej ruchomości).

Dostałam cios laską. W moją specjalną czerwoną skarpetę. Cios wyprowadzony tak szybko po ostatnim zdaniu, że nawet nie zdążyłam zareagować. Z jękiem i mroczkami przed oczami pochyliłam się łapiąc za stopę (na ile pozwalał wielki brzuchol), a Dziadzisko dawaj do tyłu i próbuje mnie z wózka usunąć.

Po chwili otępienia został szybko spacyfikowany przez innych oczekujących, dodatkowo obrywając torebką od jakiejś kobieciny. Do mojej wizyty jeszcze godzinka, ale współoczekujący sami mnie wepchnęli poza kolejką do gabinetu. Dziaduś zzieleniał.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 968 (1058)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…