Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#50150

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowiem wam historię, którą usłyszałam od mojego brata - bezpośredniego jej bohatera, a także od mojej mamy.

Czasy PRL-u. Mój brat miał wtedy około 10-ciu lat. Wtedy największą karą dla dzieci był zakaz wychodzenia z domu, a większość zabaw odbywała się na świeżym powietrzu, wiecie, dużo ruchu, wspinanie się na drzewa i co tylko małym ludziom przyszło do głowy.
Podczas jednej z takich zabaw mój brat złamał rękę, więc konieczna była wizyta w szpitalu i założenie gipsu(od obojczyka do nadgarstka), a później tylko niecierpliwe czekanie na jego zdjęcie.

Nadszedł ten długo oczekiwany czas, kolejna wizyta w szpitalu, gdzie przyjął go wyjątkowo niezadowolony ze swojej pracy lekarz.
Zabrał się do rozcinania gipsu. Włożył nożyce pod gips i zaczął go przecinać, a w tym momencie mój brat zaczął płakać, krzyczeć i się wyrywać.
"Szanowny" pan doktor kazał mu się zamknąć, a mojej mamie, która z nim była, uspokoić syna.
Przecież zdejmowanie gipsu nie powinno boleć. Jakoś udało się doprowadzić tą czynnośc do końca.

Po wszystkim okazało się, że mój brat płakał dlatego, że lekarz, rozcinając gips, rozcinał też przy okazji jego skórę.
Szczęściem w nieszczęściu jest to, że rana nie była głęboka i teraz brat nie ma widocznej blizny.

Zapewne, gdyby zdarzyło się to teraz, a nie ponad 20 lat temu, lekarz miałby sprawę w sądzie.

Edit: Nie mam pojęcia jakimi nożycami lekarz się posługiwał, krew się nie lała strumieniami, ale skóra była w kilku miejscach przecięta na 100%.
Zdarzyło się to w małym szpitalu, w miasteczku niedaleko naszej wsi, może jeszcze nie mieli jakiś standardów ustalonych?

Szpital

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (288)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…