Kontenery PCK. Nie wiem czy jeszcze istnieją. Nie wnikam też w fakt, że ani rzeczy ani pieniądze z ich sprzedaży nie trafiały do potrzebujących osób.
Kiedy mieszkałam przy ulicy Duracza, z okna widziałam taki właśnie kontener. Przychodziła do niego prawie codziennie kobita z mniej więcej 3-letnim chłopczykiem.
Czekali na moment, kiedy było mało ludzi na ulicy, matka (?) podsadzała dzieciaka i tym sposobem opróżniali kontener z co lepszych ciuchów. Oczywiście wywalając resztę na ulicę.
Zabawa trwała blisko dwa lata. Nie pomagało zgłaszanie na policję ani do straży miejskiej. Do czasu jednak.
Pewnego pięknego dnia dzieciak się zaklinował i nie umiał wyjść. Mało brakowało, a by się tam udusił, wziąwszy pod uwagę fakt, że rzecz miała miejsce latem. Ktoś wezwał pogotowie i policję. "Mamusia" rozpłynęła się jak sen złoty. Nie wiem jak dalej potoczyła się sprawa, ale kontenery zniknęły.
Zastanawiam się czy to w ogóle matka? A nawet jeśli nie, to co trzeba mieć w głowie, żeby zostawić na pastwę losu dziecko? Nawet jeśli nie własne?
Kiedy mieszkałam przy ulicy Duracza, z okna widziałam taki właśnie kontener. Przychodziła do niego prawie codziennie kobita z mniej więcej 3-letnim chłopczykiem.
Czekali na moment, kiedy było mało ludzi na ulicy, matka (?) podsadzała dzieciaka i tym sposobem opróżniali kontener z co lepszych ciuchów. Oczywiście wywalając resztę na ulicę.
Zabawa trwała blisko dwa lata. Nie pomagało zgłaszanie na policję ani do straży miejskiej. Do czasu jednak.
Pewnego pięknego dnia dzieciak się zaklinował i nie umiał wyjść. Mało brakowało, a by się tam udusił, wziąwszy pod uwagę fakt, że rzecz miała miejsce latem. Ktoś wezwał pogotowie i policję. "Mamusia" rozpłynęła się jak sen złoty. Nie wiem jak dalej potoczyła się sprawa, ale kontenery zniknęły.
Zastanawiam się czy to w ogóle matka? A nawet jeśli nie, to co trzeba mieć w głowie, żeby zostawić na pastwę losu dziecko? Nawet jeśli nie własne?
Kontenery PCK róg Gąbińskiej i Duracza
Ocena:
498
(542)
Komentarze