Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50230

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Klienci warsztatu samochodowego. Część pierwsza.

1. Typ "natychmiast"

Dzwoni o 23 w niedzielę, bo uszczeleczka nieszczelna, autko nie dynda, a rano do pracy. O 6 by pan, panie złociutki przyjechał. Po tłumaczeniach, że o 6 żadnych części się nie dostanie, klient zgadza się na późniejszą wizytę. Od 6 alarmowanie telefonami i awantury, dlaczego jeszcze nie przyjechał. Po ostrym wytłumaczeniu, że zaraz wcale nie przyjedzie klient zmiękł.

2. Typ "jestem najważniejszy"

Cały plac samochodów, mąż z mechanikami dziubdzia od rana do nocy, zaniedbując ze zmęczenia podstawowe potrzeby ciężarnej małżonki (no co, tort orzechowy o 2 w nocy jest absolutnie niezbędną i podstawową potrzebą...). Wjeżdża ON. Najczęściej jest to właściciel starego trupa, przedpotopowego bitego BMW, którego "przerobił na szport" zakładając lśniące kapsle i naklejając znaczki informujące o jego zajebistości.
Robota poważna, na kilka dni. Poinformowany, że niestety, ale w ciągu 3-4 dni na pewno auto nie będzie ruszone, bo nie ma już rąk do pracy. Nie ma sprawy, on zostawi. Oczywiście już po godzinie pyta, czy auto jest robione i marudzi średnio 86 razy dziennie dopytując czy może już odebrać. Wielce oburzony, że dla mechanika jego "szczałeczka" nie jest takim priorytetem jak dla niego.

3. Typ "a nie można taniej?"

Ten typ ma masę podtypów, w zależności od stopnia upierdliwości. Najgorszy jest typ, który na cito chce mieć wykonaną usługę, a później jest obrażony, że tak drogo, mimo, że o cenie wiedział.

Jeden męża zdenerwował, a że chłop spokojny, jakby go mnisi wychowali, to zasługa była niebywała.

Robota na kilka dni, auto zardzewiałe, generalnie część, której wymiana powinna zająć godzinę jest wymieniana przez 5h. Zrobione! Klient przyjeżdża. Od progu zaczyna przeglądać rachunek skrupulatnie. Dopatrzył się punktu "nowe śruby". Koszt niebagatelny, bo jakieś 6 zł. ALE JAKIM PRAWEM! ON SIĘ NIE ZGADZAŁ NA WYMIANĘ ŚRUB! Tłumaczenie, że stare były tak zardzewiałe i zapieczone, że nie dało się ich uratować nie daje nic. Klient próbuje dalej targować cenę. Kwota, która go zadowoli jest niższa niż pieniążek wydany na zakupione części, o robocie zapominając.

Mąż zabrał mu rachunek, schował do kasetki. Poszedł odkręcać. Klient w panice, cóż ten mechanior, żyd jeden robi! A mąż spokojnie mówi, że skoro mu nie odpowiada, to wyjmuje wymienioną rzecz, i może mu w gratisie auto wypchnąć na drogę. Część wyjęta, mimo szarpaniny (Teraz gładko poszło, wszystko przez te śruby...). Mąż stare części daje w siateczce i auto wypycha, przy groźbach klienta.

Klientowi zostało zamówić lawetę i auto wieźć gdzie indziej, bo mąż zapowiedział, że skoro dwa razy ma robić to samo, to płatna robota będzie dwukrotnie. O tym, że został faszystą i komuchem, bo nie zgodził się na ponowny montaż za wcześniejsze pieniądze wspominać nie będę.

4. Typ "a naucz mnie"

Typ ten jest czytaczem forów motoryzacyjnych. Nie wie jak odróżnić klucz francuski od imbusa, ale wyczytał i wiedzą błyszczy. Stoi nad głową i pyta "ale dlaczego to tak? a jak to się demontuje? a po co się zakłada to? a do czego to służy?", chętny wiedzy praktycznej nabyć. Najczęściej zmywany pomrukiem, a ostatecznie wyjaśnieniem, że płaci za robotę a nie za szkolenie zawodowe. Wtedy się obraża i wtrąca tylko luźne uwagi o tym, że "na forum X to napisali, że ten wężyk musi mieć centymetr mniej, bo jak nie ma to grozi ponownym wybuchem w Czarnobylu".

5. Typ "to wasza wina"

Klient odbiera auto. Wszystko sprawne, podpisane. Wraca po roku z zupełnie inną usterką, chcąc reklamacji, bo przecież on za naprawę zapłacił, a autko nie jeździ, więc to wina mechanika.

Typów, jak i konkretnych sytuacji jest o wiele więcej, ale zostawię je na inną okazję, gdyż właśnie wparowała na podwórko baba-czołg opancerzona w malucha i przeczuwam kolejną historię...

Warsztat samochodowy uslugi

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 544 (682)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…