Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50248

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Jako, że ostatnio dopadło mnie stado trolli w serwisie, w związku z moimi historiami o dziwacznych zachwianiach katolików – opowiem coś innego, jeszcze za czasów studiów.
Jak pisałam wcześniej, jestem ateistką od urodzenia. Wielu rodaków, będących lub uważających się za ateistów to ludzie, którzy zrezygnowali z wiary lub agnostycy. Najgorsi są ci walczący...

Miałam na studiach kolegę, który walczył zawsze, kiedy była do tego okazja. Nazywał się ateistą i kpił z wszelkich przejawów wiary, jakiejkolwiek. Na przykład na wykładach z tematyki historii kultury, wyśmiewał elementy katolickie, na innych architekturę, wdawał się w butne dyskusje nawet z wykładowcami. Chłopak był dość głośny, kłótliwy i z racji takiego stylu bycia, zbyt wielu znajomych na uczelni nie miał. Na bodajże trzecim roku jeden z jego kumpli, którego określiła bym raczej agnostykiem, oświadczył się swojej damie i planowali ślub. Damą była koleżanka z innej specjalizacji, mieliśmy z nimi kilka zajęć. Koleżanka wierząca, ślub kościelny. Jak nasz wojujący się o tym dowiedział, wpadł w coś w rodzaju prześmiewczego szału. Na każdym kroku musiał coś skomentować lub wyszydzić.

Jako, że na koleżance nam (kilkoro osób, dość zżyta paczka) zależało, kiedyś w przerwie obiadowej znaleźliśmy kolegę-prześmiewcę, chcą odbyć z nim dość dosadną rozmowę, mającą uświadomić jegomościa o nietakcie w jego postępowaniu. Dyskusja była dość burzliwa, od słowa do słowa – zostaliśmy nazwani katoterrorystami i usłyszeliśmy, że on nie wie, jak na takim poziomie edukacji wyższej mogą być takie ciemne jednostki. Nieopatrznie wypaliłam, że katoliczką nigdy nie byłam, a jednak to co robi uważam za zwykłe chamstwo. I zaczęło się... Żem zdrajczynią nielicznych oświeconych jestem... Że powinnam jego stronę trzymać, a nie ciemnotę w młodych ludziach popierać. W tym tonie jeszcze kilka innych światłych teorii. Efekt całego zajścia w zasadzie został osiągnięty – wariat odczepił się od narzeczonych. Za to przyczepił się do mnie.

Kilka razy wpadał na mnie „przypadkiem”, w równych miejscach, zaczepiał i starał zmusić do rozmowy. Kilka razy dorwał mnie w kawiarni na wydziale, innym razem w parku, kiedy czytałam sobie coś nieświadoma zagrożenia. Nie wiem skąd, ale dowiedział się troszkę na mój temat (m.in. tego, że nie jestem wychowana w żadnej wierze) i płynął na tym temacie, starając się ze mną zaprzyjaźnić. Unikałam go jak ognia, bo był nie do wytrzymania. Kilka razy starał się mnie wciągnąć w dyskusję na wykładach, szukając we mnie poplecznika swoich teorii na forum, za każdym razem mając mi za złe brak poparcia. Taka jazda towarzyszyła mi do połowy piątego roku. Znajomy zmajstrował sobie potomka z jakąś dziewczyną... A rodzice zażądali ślubu. Oczywiście kościelnego. Tak oto zakończyła się opowieść o najbardziej wojującym ateiście, jakiego znałam.

Na spotkaniu absolwentów, chyba dwa lata temu był z żoną – pokazywała zdjęcia ze chrztu kolejnego dziecka :)

ateista

Skomentuj (95) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 719 (913)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…