#50389

Historia jakże irytująca mnie do tej pory.

Otóż na sam początek dodam,że mieszkam na stałe za granicą. Do sedna. Pewnego jakże słonecznego dnia, musiałam wybrać się na zakupy,by kupić dzieciom coś na śniadanie. Odległość dzieląca mnie z domem wynosi 3 przystani autobusowe .Do sklepu poszłam piechotą . Kupiłam potrzebne składniki ,ale z powodu dolegliwości i bólu kolan ,postanowiłam wrócić autobusem . Aha dodam jeszcze,że widziałam przez szybę, jak nadjeżdża autobus więc resztę ,którą wydała mi Pani z kasy ( jakieś 2,20 euro) wzięłam nie patrząc czy wydała mi dobrze resztę.

Podchodzę do kierowcy i proszę o bilet na moją ulicę . Ten drukuje i prosi o zapłatę. Ja rzuciłam mu pieniądze z reszty, którą dostałam od kasjerki. Jakże moje zdziwienie ,kiedy kierowca poprosił mnie bardzo brzydkim tonem z powrotem. Popatrzył na mnie jak na zabójcę jego rodziny i powiedział :
J - Ja K - Kierowca

K - '' Nie wiem czy Pani wie, ale mnie Pani nie nabierze''
J - '' Ale o co chodzi ? ''
K - '' Przecież widzę,ze te pieniądze są fałszywe ! Mnie Pani w chu** nie zrobi ''
Bardzo grzecznie chciałam stwierdzić,że pan jest jakiś nienormalny i tłumaczyłam mu,że dostałam te pieniądze przed chwilą w kasie. Jakże ''litościwy'' pan wziął mnie za fraki wyrzucił z autobusu i zadzwonił na policję. Czekałam na radiowóz około godzinę ,moje dzieci się już niecierpliwiły .

Po przyjeździe policji i krótkim obeznaniu i przesłuchaniu , odwieźli mnie do domu, ponieważ już ledwo stałam na nogach, po czym wzięli mój numer telefonu i pojechali do sklepu, w którym wydali mi ''fałszywe pieniądze'' .
Po krótkim czasie ,dostałam dostałam telefon ,że potrzebują z Berlina moje orzeczenie o niekaralności. (Nie trudno się domyśleć,że mieszkam w Niemczech.)

Wszystko było by w porządku ,gdyby chodziło chociaż o głupie papierkowe 10 euro, a nie monetę o wysokości naszych 8 zł.

zagranica