Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50862

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Syn koleżanki z pracy studiuje na "wyższej szkole gotowania na gazie". Studia zaoczne, płatne. Poziom jako - taki, ale jak sam twierdzi, chodzi o papier, bo pracę już ma.

Ostatnio szkoła poszła z duchem czasu i wprowadziła elektroniczny indeks. Oceny są wpisywane przez prowadzących na specjalnej platformie, do której dostęp mają też studenci. W ostatniej sesji - a właściwie już po jej zakończeniu nasz bohater ciągle miał nieuzupełnione pola, mimo, że zaliczenia i egzaminy zdał. Uznał, jak cała reszta rocznika, że wykładowcy muszą mieć czas na zapoznanie z nowinkami - zresztą oceny stopniowo się pojawiały.

Wszystko byłoby ok, gdyby nie wezwanie do zapłaty 300 zł za przedłużenie sesji... Dlaczego? Bo pani X nie wpisała oceny. Dlaczego nie wpisała? Bo kartki jej się skleiły i nie zauważyła zaliczenia kolegi. Po interwencji oczywiście wszystko wpisała, koniec tematu. Koniec? Ależ skąd, 300 zł piechotą nie chodzi, szkółka tak łatwo nie odpuści. W końcu jego obowiązkiem było pilnować zaliczeń.

Chłopak napisał pismo, wyjaśnił, że pod koniec sesji brakowało więcej niż 5 wpisów (więc kontrola ocen i tak nic nie wniosła), że zaliczenie ma (i miał wtedy), a winę ponosi wykładowca. Odrzucone, oczywiście.

Wkurzony, poszedł do dziekana. Bardzo spokojnie wyjaśnił, że to nie on tu jest dla uczelni, tylko uczelnia dla niego, że zapłacił między innymi za sprawny system i dostęp do niego, więc jeśli uczelnia winą za niesprawny system obarcza studentów, to ok, ale on zabiera papiery, a do sądu składa pozew o zwrot kosztów i próbę wyłudzenia pieniędzy. Podziałało, dług umorzono.

Pierwsze zajęcia po feriach - okazuje się, że kilkanaście osób dostało takie wezwanie... Kilka zapłaciło, dla świętego spokoju.

Tak się robi biznes!

WSG

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 848 (908)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…