Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51373

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Powiem na wstępie: jestem niewierząca. Mój mąż także. Nie ochrzciliśmy dziecka, mimo małego sprzeciwu rodziny.
Wynikała z tego piekielna sytuacja.

Mieszkamy na osiedlu w dosyć małym mieście. Wyszłam z córką na plac zabaw przed blokiem, bo ładna pogoda to po co w domu siedzieć? Dzieci od groma. Siadam sobie na ławeczce i czytam książkę, moje dziecko ochoczo podreptało się bawić z innymi dziećmi. Zerkam na nią co jakiś czas aby popatrzeć czy nic się nie dzieje. W pewnym momencie patrzę, a jakaś starsza kobieta tyłem do mnie trzyma moje dziecko za rękę i coś mówi. Lekko zdziwiona szybko podchodzę i co słyszę?
K: ...A mamusia i tatuś cię do kościółka nie zabierają, niedługo ich Bóg ukarze, a ty sama zostaniesz i nikt cie nie będzie chciał, bo chrztu nie przyjęłaś.

Odepchnęłam babcię niezbyt delikatnie i wzięłam dziecko na ręce. Powiedziałam pani co sobie myślę o jej przekonaniach na temat mojej rodziny. Pani zaczęła rzucać z moim kierunku frazy typu "Bezbożnica, ladacznica (córka urodziła się zanim wyszłam za mąż, i oczywiście całe osiedle, na które wprowadziliśmy się parę miesięcy temu, o tym wie) plugawa satanistka." Szczerze mało mnie to obchodziło, aż pani nie rzuciła jeszcze jednym "Matka cię pewnie z jakimś satanistą spłodziła, męża zdradziła, na chodzącą ladacznice cię wychowała dzi*ko".
To mnie rozjuszyło. Postawiłam małą na ziemi, podeszłam do kobiety i dałam jej siarczystego policzka. Za to, ze powiedziała coś takiego o mojej matce, która umarła po porodzie.

Nie myślałam, ze ktoś taki może istnieć.

osiedle

Skomentuj (69) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1206 (1508)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…