zarchiwizowany
Skomentuj
(11)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia dosłownie sprzed chwili. Może niektórym wyda się mało piekielna, ale dla mnie świadczy o lekceważącym stosunku policji do innych ludzi.
Narzeczony zauważył sporą ilość krwi przed naszymi drzwiami do mieszkania, zjechał windą na parter, w której również była znaczna ilość krwi. Na parterze mnóstwo krwi, nie wyglądało to raczej na krwotok z nosa. Postanowiliśmy zadzwonić po policję, w obawie, ze ktoś został napadnięty bądź poważnie się uszkodził. 10 minut minęło, dwoje funkcjonariuszy się zjawiło.
Konwersacja nie była zbyt ożywiona, w każdym razie policjanci byli mocno zniesmaczeni faktem, że ktoś zawraca im głowę.
P: To pani wezwała policję?
Ja:, Nie, narzeczony.
P: Co się stało?
No to ja mu opowiadam "zauważyliśmy mnóstwo krwi tu pod drzwiami, w windzie, na parterze, więc postanowiliśmy zadzwonić po policję.
P: Widziała Pani kogoś?
Ja: Nie.
P: Ktoś wzywał pomocy?
Ja: Nie, ale z uwagi na spore ilości krwi uznaliśmy z narzeczonym, ze należy Państwa zawiadomić. Komuś mogło się coś stać. Ktoś mógł się przewrócić, doznać jakiegoś urazu albo, nie daj Boże, zostać napadnięty. Poza tym dlaczego krew była akurat pod naszymi drzwiami?
P: (z wkurzoną miną) To mógł być tylko krwotok z nosa.
Ja: No trochę zbyt dużo tej krwi jak na krwotok tylko z nosa.
P: Widziała Pani kiedyś jak dużo krwi może pójść z nosa?
Ja: Owszem, widziałam, niejednokrotnie ale nigdy aż tyle krwi.
P: (wyraźnie coraz mocniej podenerwowany) Nie wiem po co nas wezwano, nic tu się nie stało.
Ja: Nie wiem co się stało, ale uważam, że na wszelki wypadek należało to zgłosić.
P: Nic się nie stało!
Ja: W takim razie "Najmocniej przepraszam", że fatygowaliśmy Państwa bez uzasadnionej przyczyny...
P: No.
I poszli.
Grunt to zaangażowanie w służbę społeczeństwu.
Narzeczony zauważył sporą ilość krwi przed naszymi drzwiami do mieszkania, zjechał windą na parter, w której również była znaczna ilość krwi. Na parterze mnóstwo krwi, nie wyglądało to raczej na krwotok z nosa. Postanowiliśmy zadzwonić po policję, w obawie, ze ktoś został napadnięty bądź poważnie się uszkodził. 10 minut minęło, dwoje funkcjonariuszy się zjawiło.
Konwersacja nie była zbyt ożywiona, w każdym razie policjanci byli mocno zniesmaczeni faktem, że ktoś zawraca im głowę.
P: To pani wezwała policję?
Ja:, Nie, narzeczony.
P: Co się stało?
No to ja mu opowiadam "zauważyliśmy mnóstwo krwi tu pod drzwiami, w windzie, na parterze, więc postanowiliśmy zadzwonić po policję.
P: Widziała Pani kogoś?
Ja: Nie.
P: Ktoś wzywał pomocy?
Ja: Nie, ale z uwagi na spore ilości krwi uznaliśmy z narzeczonym, ze należy Państwa zawiadomić. Komuś mogło się coś stać. Ktoś mógł się przewrócić, doznać jakiegoś urazu albo, nie daj Boże, zostać napadnięty. Poza tym dlaczego krew była akurat pod naszymi drzwiami?
P: (z wkurzoną miną) To mógł być tylko krwotok z nosa.
Ja: No trochę zbyt dużo tej krwi jak na krwotok tylko z nosa.
P: Widziała Pani kiedyś jak dużo krwi może pójść z nosa?
Ja: Owszem, widziałam, niejednokrotnie ale nigdy aż tyle krwi.
P: (wyraźnie coraz mocniej podenerwowany) Nie wiem po co nas wezwano, nic tu się nie stało.
Ja: Nie wiem co się stało, ale uważam, że na wszelki wypadek należało to zgłosić.
P: Nic się nie stało!
Ja: W takim razie "Najmocniej przepraszam", że fatygowaliśmy Państwa bez uzasadnionej przyczyny...
P: No.
I poszli.
Grunt to zaangażowanie w służbę społeczeństwu.
Ocena:
48
(248)
Komentarze