Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51606

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miesiąc temu. Pogoda u mnie przepiękna, więc wrzuciłam na siebie letnią sukienkę i zaopatrzona w niezbędny sprzęt, udałam się z moją dzieciarnią na spacer.
Małe grzecznie spało w nosidełku, średni brzdąc wesoło pedałował rowerkiem (na kiju), starszy natomiast zbierał roślinki kwitnące przy drodze.
Małe wyjaśnienie: szłam przy zakorkowanej (tylko w stronę centrum) drodze, po mającym 3 metry (ważne!) szerokości chodniku; między chodnikiem a budynkami 2 metry roślinności.

Niestety, jakiemuś skur...nowi, a konkretnie panu MACIEJOWI Z. (z którym będę miała okazję się jeszcze spotkać) bardzo ów korek przeszkadzał. Dlatego postanowił wykonać jakże skomplikowany manewr zawrócenia i zmiany trasy. Niestety wykonując ten manewr wjechał tyłem swojego kombi na chodnik dokładnie w miejscu, w którym znajdował się na swoim rowerku mój średni synek. I zrobił to bardzo energicznie, bo oczywiście musiał dać upust swoim nerwom spowodowanym staniem w korku.

Szczęście w nieszczęściu jest takie, że zachowawszy resztki rozumu w tym ułamku sekundy, pchnęłam rowerek z całej siły, dzięki czemu szkrab nie znalazł się pod samochodem szanownego pana kierowcy, natomiast został przez niego odepchnięty i przewrócił się i mocno poturbował.

Bilans jest taki: złamana i zwichnięta lewa nóżka, druga skręcona, złamana prawa ręka; plus efektowne zgniecenie w nowym kombi pana kierowcy, w które z satysfakcją uderzyłam moją pięścią (a uderzenie mam potężne, wyćwiczone).

Pan był zasmucony faktem, że musi czekać na przyjazd odpowiednich służb, bo nie ma czasu na zajmowanie się "pierdołami".

moje miasto

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1630 (1718)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…