Z cyklu: Natrętni telemarketerzy.
Każdy kto jest dumnym właścicielem własnej działalności gospodarczej zapewne wie, ile listów o wpisaniu, dopisaniu i oczywiście opłatą otrzymał. Kolejnym etapem wtajemniczenia są natrętne telefony od przeróżnych firm, które próbują wcisnąć dopisanie do bazy klienta, sprzedaż bazy klienta i ogólnie już samego klienta. Niejednokrotnie próbowano mi sprzedać coś co sama wykonuję, sprzedawcy nawet nie chciało się zapoznać z tym co robi moja firma, historia będzie o właśnie takim panu, więc do rzeczy. [T] - telemerketer, [A] - atena.
[T] - Dzień dobry, dzwonię do Państwa w sprawie usług pozycjonowania stron internetowych, czy zastałem szefa? - pan milutki, słodziutki, aż mi lukier ze słuchawki cieknie.
[A] - A niech mi pan powie, my wam czy wy nam chcecie tą stronę pozycjonować?
[T] - No ależ oczywiście my wam! - no tak znowu natręt, który nie zajrzał, że jest to to, czym też się zajmujemy.
[A] - Wie pan szefa teraz nie ma, będzie dopiero popołudniu, ale mogę panu z góry powiedzieć, że szef na pewno nie będzie zainteresowany państwa ofertą.
I tutaj chyba pan pokazał swoje prawdziwe ja.
[T] - Ale jak pani śmie! Pani jest tylko pracownikiem! Pani nie może się wypowiadać za szefa, pani tylko tam pracuje, pani nic nie wie ... itd. - pan ewidentnie się rozkręcił, z miłego, słodkiego, zaczął na mnie krzyczeć. Cierpliwie poczekałam aż odrętwienie z szoku mi przeszło i słodziutkim głosikiem jak miód poinformowałam pana iż ja jestem szefem, ale z racji że nie chcę słuchać takich idiotów jak on mówię, że szef wyszedł.
Chciałabym zobaczyć jego minę w tym momencie, podejrzewam, że była bezcenna.
I pan trafił na listę połączeń zablokowanych w moim telefonie.
Każdy kto jest dumnym właścicielem własnej działalności gospodarczej zapewne wie, ile listów o wpisaniu, dopisaniu i oczywiście opłatą otrzymał. Kolejnym etapem wtajemniczenia są natrętne telefony od przeróżnych firm, które próbują wcisnąć dopisanie do bazy klienta, sprzedaż bazy klienta i ogólnie już samego klienta. Niejednokrotnie próbowano mi sprzedać coś co sama wykonuję, sprzedawcy nawet nie chciało się zapoznać z tym co robi moja firma, historia będzie o właśnie takim panu, więc do rzeczy. [T] - telemerketer, [A] - atena.
[T] - Dzień dobry, dzwonię do Państwa w sprawie usług pozycjonowania stron internetowych, czy zastałem szefa? - pan milutki, słodziutki, aż mi lukier ze słuchawki cieknie.
[A] - A niech mi pan powie, my wam czy wy nam chcecie tą stronę pozycjonować?
[T] - No ależ oczywiście my wam! - no tak znowu natręt, który nie zajrzał, że jest to to, czym też się zajmujemy.
[A] - Wie pan szefa teraz nie ma, będzie dopiero popołudniu, ale mogę panu z góry powiedzieć, że szef na pewno nie będzie zainteresowany państwa ofertą.
I tutaj chyba pan pokazał swoje prawdziwe ja.
[T] - Ale jak pani śmie! Pani jest tylko pracownikiem! Pani nie może się wypowiadać za szefa, pani tylko tam pracuje, pani nic nie wie ... itd. - pan ewidentnie się rozkręcił, z miłego, słodkiego, zaczął na mnie krzyczeć. Cierpliwie poczekałam aż odrętwienie z szoku mi przeszło i słodziutkim głosikiem jak miód poinformowałam pana iż ja jestem szefem, ale z racji że nie chcę słuchać takich idiotów jak on mówię, że szef wyszedł.
Chciałabym zobaczyć jego minę w tym momencie, podejrzewam, że była bezcenna.
I pan trafił na listę połączeń zablokowanych w moim telefonie.
telefon telemarketer
Ocena:
463
(539)
Komentarze