Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51769

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam z narzeczoną w wynajmowanym mieszkaniu. Mamy sąsiadkę. Sąsiadka (S) ma 82 lata i podobno jest mocno schorowana. Tego nie mogę stwierdzić, bo całkiem żwawo biega piętro wyżej do nas. Na pewno jest wyjątkowo piekielna.

Sąsiadka założyła mi sprawę. To znaczy nie do końca ona, bo ona "tylko" napisała pismo do komendanta policji i przyszedł dzielnicowy z mandatem, którego nie przyjąłem, stąd sprawa. Tematem przewodnim jest Art.51 KW, czyli zakłócanie porządku publicznego. Mam zarzuty konkretnie o trzaskanie oknem, trzaskanie łóżkiem i stukanie w podłogę. W pierwszej instancji (jako, że to wykroczenie, nie przestępstwo) sąd sprawę rozpatrzył zaocznie, dostałem wyrok nakazowy - do zapłaty grzywna+koszty sądowe. Złożyłem sprzeciw i dzisiaj byłem w sądzie w związku z tą sprawą. Warto dodać, że S przyszła na rozprawę z oskarżycielem posiłkowym, czyli ze swoim prawnikiem. Opiszę przebieg rozprawy, bo to chyba najdokładniej i możliwie skrótowo opisze sytuację:

Na początku podtrzymałem to, co napisałem w sprzeciwie - nie czuję się winny, bo zarzucane czyny nie były umyślne, a i stukanie w podłogę ciężko podpiąć pod zakłócanie ciszy nocnej. Powiedziałem też, że mieszkam z narzeczoną, że S była u nas kilka razy, że staramy się uwzględniać to o czym mówi i nie rozumiem o co ona ma pretensje. Wspomniałem o tym, że niektórzy sąsiedzi z klatki wręcz boją się S (jedna sąsiadka mi tak powiedziała), o właścicielce mieszkania, na którą pisała jakieś donosy do spółdzielni (np. że przeszkadza jej zapalone do późna światło, bo odbija się w oknach w bloku naprzeciwko), o sąsiedzie (zza ściany, który przyszedł jako świadek), że kiedyś przylazła do niego i kazała mu kupić filcowe kapcie, bo te w których chodzi budzą ją kiedy on wstaje w nocy do łazienki.

Sędzia tylko zadała pytanie o której chodzimy spać (powiedziałem, zgodnie z prawdą, że wracamy późno z pracy i najczęściej ok 24, najpóźniej 1 chodzimy spać).

Ta jej oskarżyciel posiłkowa pytała: czy mam w domu coś, co może robić hałas (moja odp.: nie), o której bierzemy prysznic/kąpiel (nie jest to zbyt osobiste pytanie?), czy gram jakieś wesela (nie i nie wynoszę instrumentu z pracy - jestem z zawodu muzykiem), czy też mam duży plecak lub torbę z którą na co dzień chodzę (nie i zaznaczyłem, że na co dzień mam zwykły plecak, w którym noszę 2-3 zeszyty na studia - zapomniałem dodać, że jeszcze laptopa, ale kto normalny rzuca komputerem?).

Dalej Sąsiadka: Twierdzi, że celowo rzucam różnymi przedmiotami o ziemię w godzinach nocnych i wieczornych oraz, że od czasu wezwania do sądu jestem w ogóle złośliwy (oczywiście nieprawda, chociaż mam ogromną ochotę faktycznie być złośliwy). Generalnie rozwijała się nie na temat. Z tych konkretniejszych: Te "łomoty" to są pojedyncze uderzenia, które ją budzą w nocy. Takie sytuacje według niej są codziennie, co noc, np o 1:30, 2:15, 4:15 itd. (ma pozapisywane w swoim notatniku daty i godziny. Swoją drogą interesujące, bo codziennie wstaję do pracy o 6 rano, czasami wcześniej). Poza tym jak była u nas ostatnio (czyli przed Bożym Narodzeniem) to złapałem ją za pierś! (wyjaśniłem, że pchała mi się do domu, więc ją lekko wypchnąłem, chwytając za jej przedramię i zamknąłem jej drzwi przed nosem). W marcu była w sanatorium i przeze mnie to leczenie nic jej nie dało! Bo ona jest chora, bo to jej dolega i tamto jej dolega i tak dalej, aż Sędzia jej zwróciła uwagę, że jej stan zdrowia nie jest w tym momencie istotny.

Sędzia zadała jej trochę pytań o wcześniejszych lokatorów - też jej przeszkadzali, ale nie aż tak, a właścicielka mieszkania najmniej. Poza tym nie chodzi po innych sąsiadach i nikt inny jej nie przeszkadza, tylko ja.

Potem zeznawał dzielnicowy. Stwierdził, że nie jest w stanie stwierdzić jak te hałasy wyglądają naprawdę ani też nie przeprowadził wywiadu środowiskowego, bo "konstrukcja budynku może pozwalać na to, że hałasy nie będą docierać do sąsiadów zza ściany, a będą docierać do sąsiadki na dole". Moim zdaniem kryje własny tyłek, bo nie spodziewał się, że przy takiej bzdurze będzie sprawa w sądzie i wyjdzie, że nie dopełnił obowiązków. No ale to tylko moje zdanie.

Mam troje świadków, ale zeznawać będą dopiero na drugiej rozprawie, bo czas się skończył - nie miałem prawnika, który by mi powiedział, że świadków trzeba zgłaszać wcześniej, żeby sąd na taką bzdurę przeznaczył więcej niż 45 min.

Moja narzeczona jest tak wściekła na S, że chce iść do psychologa po zaświadczenie, że jest przez nią znerwicowana - i nie musiałaby nic udawać. Za miesiąc bierzemy ślub i sama już organizacja ślubu i wesela jest wystarczającym stresem.

Do tego prawniczka sąsiadki mówiła coś o zgłoszonej już drugiej sprawie, dzielnicowy potwierdził, że jest w toku. Obawiam się, że ta prawniczka będzie chciała wyciągnąć jakieś odszkodowanie, bo S nie będzie mieć pieniędzy na obsługę prawniczą.

Pozytywne jest to, że są miejsca, gdzie można zasięgnąć bezpłatnej porady prawniczej. No i to ja jestem obwiniony, więc przysługuje mi bezpłatnie adwokat z urzędu :)

świat absurdu ludzi starszych

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 797 (869)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…