Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#52206

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Dzisiejsze wczesne przedpołudnie, zjeżdżam sobie rowerkiem po asfaltowej jednopasmówce, wiodącej od schroniska do podgórskiego miasteczka. Prędkość dość duża, ale zapewniająca panowanie nad rowerem, mijam sobie ludzi wchodzących/schodzących, słonko świeci, ptaszki ćwierkają, słowem: sielanka. I nagle jakiś pan postanawia zrobić mi dowcip wyskakując prosto pod koła. Dowcip że hoho. Taki fajny, że aż kości w nadgarstku pękają, łamie żebra i obdziera skórę.

Widząc, że rowerzystka poszła w prawo, rower w lewo i w dodatku ta pierwsza coś niemrawo się rusza, pan wraca do swojej grupki i udaje że on tylko przechodził. Zatrzymuje go jakaś pani, ktoś inny dzwoni po pogotowie. Zanim dojechało, oprzytomniałam na tyle, by zobaczyć własną kość wystającą spod skóry i podziękować w myślach mojemu facetowi, że rano niemalże siłą wcisnął mi na głowę kask.

I tak oto w drugi dzień mojego dwutygodniowego rowerowego odpoczynku w górach, około pięćdziesięcioletni - więc wydawałoby się, że rozsądny - pan zafundował mi gips na ręce, trzy złamane żebra, otartą chyba każdą część ciała i cały dzień na pogotowiu i policji. Bo on chciał sobie zażartować. I jeszcze podsumował, że powinnam się cieszyć, bo dostanę kasę od ubezpieczyciela.
Brak słów.

wakacje psia jego mać

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 885 (945)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…