Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#52310

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po szczególnie udanym wieczornym wyjściu, do domu wróciłam jakoś koło pierwszej. Do pracy na 7, trzeba kupić bilet i pojechać autobusem, bo samochodem w stanie "poimprezowym" jechać nie da rady.

Mieszkam na obrzeżach miasta, w pobliżu żadnego kiosku, nic, gdzie można o tej godzinie bilet kupić. Ale do godziny 7.00 kierowca ma obowiązek sprzedać bilet, więc wszystko ok.

Już w autobusie, rozmowa z [K]ierowcą (rozpoczęta podczas postoju autobusu na przystanku):
[J]a -Dzień dobry, poproszę ulgowy.
[K] -A co to, kiosk jakiś? (tonem "żona zdradziła mnie z transwestytą, więc mam prawo być wredny dla każdego, kto się do mnie odezwie")
[J] -Nie, chciałam kupić bilet, a jest przed siódmą i mam odliczone pieniądze.
[K] -To niech sobie panienka wysiądzie i za odliczone pieniądze kupi gdzieś bilet.
[J] -Ale spóźnię się do pracy!
[K] -No trudno, ja nie sprzedam. Nie będę przyzwyczajał, że są bilety, bo wszyscy zaczną kupować i z przystanku nie odjadę. I przestań mi przeszkadzać, bo prowadzę.

Zrezygnowana, bo jak wysiądę, to do pracy na pewno nie zdążę, pytam pasażerów, czy nie mają odsprzedać biletu. Niestety, nikt nie ma, większość posiada sieciówki.
Pogodzona z porażką zamierzam już spóźnić się do pracy i narazić na gniew szefa, ale znalazł porządny człowiek!
Wysiadał akurat z autobusu i dał mi bilet bilet skasowany na pierwszym przystanku, nic za niego nie chcąc.

Tak czy inaczej, widać piekielność ludzi, którzy dla własnego widzimisię nie przestrzegają przepisów...

komunikacja_miejska

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 540 (624)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…