Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#52519

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Turyści...

Mieszkam we Włoszech, w typowo turystycznym mieście. Latem jest istny nalot rodzin z dziećmi i studentów, a na wiosnę i jesień wysyp emerytów. Jedynie miesiące zimowe, kiedy leje jak z cebra, wolne są od turystów. Wielu miejscowych na turystów ma uczulenie. Ja sama staram się jednak nie wchodzić nikomu w kadr (chociaż nie jest to łatwe, kiedy średnio co 2 metry ktoś robi zdjęcie) i nie taranować (to też nie jest proste, bo wielu przewodników ma w zwyczaju zatrzymywać grupę nagle i najlepiej w miejscach gdzie nijak nie idzie ich wyminąć). Staram się też, w miarę możliwości, tłumaczyć drogę nawet tym, którzy po angielsku nie mówią prawie wcale.

Moim najbardziej "znielubionym" narodem wśród turystów są Francuzi. Jak na razie, nie spotkałam ani jednego, który zadał by sobie minimum trudu nauczenia się chociażby 2 podstawowych zwrotów w języku kraju do którego jadą.

Pewnego dnia, korzystając z wolnego przedpołudnia, wybrałam się na zakupy. Celowo, wybrałam market z dala od wszelkich atrakcji turystycznych i nie okupowany przez wczasowiczów. Wracając jednak, z daleka, wypatrzyłam parę, ewidentnie turystów i ewidentnie zagubionych. Postanowiłam, że przechodząc obok, zapytam czy mogę jakoś pomóc. Nie zdążyłam... Pani turystka, nie siląc się nawet na pytanie, czy mówię po francusku zapytała w tymże języku:

T: Pani tu mieszka?
Ja: Tak, czego państwo szukacie?
T: Rynek Głowa! (fr. marché tête)
Ja: Yyyy ale tu nigdzie nie ma takiego rynku.
T: Jest! To jest atrakcja turystyczna! Po co pani kłamie, że tutaj mieszka, jak nie wie podstawowych rzeczy??
Ja: Zaraz, chodzi o Mercato Capo??? (wł. capo - szef, głowa)
T: Jakie Capo?! Mówię przecież, że Głowa!
Ja: Dobrze, to jest jeden i ten sam rynek, musicie dojść do głównej ulicy, skręcić w prawo i przed teatrem z lwami jeszcze raz w prawo.
T: Aha, i gdzie dojdziemy?
Ja: Do Mercato Capo czy jak Pani woli, Głowa.
T: Pani jest bezczelna! Płacą pani za wysyłanie ludzi na to Capo? Albo się nazywa Capo albo Głowa! Nie może mieć dwóch nazw!
Ja: Dobrze, to proszę zapytać w informacji turystycznej, na dworcu. Wie pani gdzie?
T: No nareszcie! I po co było kłamać, że się wie jak się nie wie?

I poszli.
A ja zostałam z wrednym uśmiechem na ustach... Dlaczego? Bo gdybym wysłała ich w przeciwną stronę, informację znaleźliby po max 10 minutach. A tak, czekała ich trzydziestominutowa wycieczka w upale, a po drodze minęli oba wejścia na poszukiwany rynek. Poza tym, po francusku mówi tutaj niewiele osób, ci co mówią często się nie przyznają, więc jestem prawie pewna, że szanowna pani Francuzka miała dłuuugą wycieczkę!

zagranica

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 830 (906)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…