Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#52658

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia nie moja, ale [Z]najomego. Zamieszczam ją, bo może ktoś z Was będzie wiedzieć, co zrobić w tej sytuacji.

Kilka lat temu [Z] kupił dosyć spore jezioro z zamiarem zarobku - chciał zarybić je szlachetnym narybkiem, tj. karp, lin, węgorz itp. oraz wybudować rybaczówkę dla wędkarzy. Narybek wpuszczono dość szybko, w związku z tym m.in/ okoliczni właściciele domków letniskowych mieli tymczasowy zakaz połowów. Pływać też nie można było, bo istniał problem z zatrudnieniem ratownika wodnego. Jak wspomniałam, zakaz był tymczasowy - max. sezon lub dwa. Ale to chyba i tak przelało czarę goryczy...

Wśród właścicieli były osoby wysoko postawione - sędziowie, prokuratorzy, biznesmeni przez duże B - jednym słowem ludzie z kasą. Zamiast spokojnie pogadać z [Z] zaczęli robić mu na złość, kłusować, blokować budowę rybaczówki, a w końcu nawet pisać pozwy sądowe.

Koronnym argumentem przeciwko zakazowi połowu miał być rzekomy przepływ jeziora. Jedne ekspertyzy zaprzeczały temu, inne potwierdzały. Istny cyrk. Rozprawa goniła rozprawę, pozew gonił pozew... Znajomy tracił siły i nerwy, ale wygrywał.

Aż do feralnej sprawy, zgodnie z wyrokiem której znajomemu odebrano jego własność! Tak, to nie żart. Zapłacił kilka lat wcześniej grube pieniądze (~100tys. zł), posiada wszelkie dokumenty mówiące o jego własności... Ale zabrano mu ją, bo jezioro przepływowe rzekomo nie może być własnością prywatną, a jedynie należeć do Skarbu Państwa i Związku Wędkarskiego.

Nie wiem, czy będzie się odwoływać od wyroku (chciał odwoływać się do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu). Kontakt z nim zupełnie się urwał. Mężczyzna załamał się i wcale mu się nie dziwię. A wszystko to dlatego, że ludzie nie potrafili wytrzymać bez jeziora, z którego notabene teraz też nie korzystają.

Kaszuby

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 618 (676)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…