Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#52821

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Noc Kupały. Podobno najbardziej romantyczna noc w ciągu roku, puszczanie wianków na wodę, ogniska, klimaty typowo słowiańskie.
Natomiast w Poznaniu puszcza się chińskie lampiony - z roku na rok coraz więcej, aby pobić rekord Guinnessa.
Wydarzenie wspominane z "ochami" i "achami" przez osoby, które brały w nim udział, toteż wraz z moim mężczyzną wybraliśmy się, aby podziwiać rozświetlone lampionami niebo.
I faktycznie, może byłoby pięknie, gdyby nie:

1) Brak miejsca. Ludzie zajmowali obszar dużo dużo większy, niż był przeznaczony na miejsce imprezy.
2) Brak organizacji. W internecie podano informację, że lampiony będzie można puszczać między 21 a 22, dokładna godzina będzie podana podczas wydarzenia (wymagane było pozwolenie z lotniska). Bardzo spoko, z tym, że nic nie było słychać (no chyba jedynie pod sceną, która była daleko). Znajdując się na terenie imprezy nie usłyszeliśmy ANI JEDNEGO komunikatu. Żadnych głośników, zupełnie nic. Po godzinie 21 z obszaru położonego bliżej sceny zobaczyliśmy unoszące się lampiony. Pierwszy, drugi, dwudziesty, czterdziesty... Większość osób uznała, że w końcu pozwolono na puszczenie lampionów (bo nadal nic nie było słychać) i zaczęli podpalać lampiony. Dopiero wtedy pojawił się jakiś wolontariusz informując, że zgoda jeszcze nie była wydana. Cóż, większość ludzi zdążyła już podpalić lampiony lub wypuścić je w powietrze. Pojawił się też rozwścieczony pan, który zadeptał jeden z nagrzewających się lampionów, wrzeszcząc na tłum. Po około 10 minutach można było zauważyć dwa przelatujące nieopodal samoloty.
3) Ludzie. Większość imprezowiczów kompletnie nie potrafiła odpalać lampionów. Należało wpiąć na druty kostkę z wosku, przekręcić ją, aby uniemożliwić jej odpadnięcie, podpalić, nagrzać lampion, wypuścić (były filmiki instruktażowe w internecie, ale komu by się chciało oglądać...) 90% lampionów było wypuszczonych zbyt wcześnie, w efekcie śmigały zaraz nad głowami ludzi, albo wręcz na głowy spadały (tak, były przypadki podpaleń włosów). Co chwilę rozlegało się "UWAGAAA!", ale w gęstym tłumie ciężko było odskoczyć. Wraz z moim facetem uznaliśmy, że wcale nas to nie bawi, więc zaczęliśmy ewakuację z tego miejsca. Co widziałam po drodze?

1) Pijanych ludzi odpalających lampiony na byle jak.
2) Płonące lampiony pozawieszane na sieciach trakcyjnych.
3) Ludzi z dziećmi "na barana" lub z wózkami (!!!).
4) Lampiony nadal wlatujące w ludzi.
5) Lampion, z którego odpadła źle zamontowana kostka. Płonący wosk spadł prosto w ludzi...
6) Totalny śmietnik. Sterty walających się po ulicach lampionów. Lampiony wszędzie - na jezdniach, na drzewach.

W internecie wyczytałam, że gdzieśtam podpalił się trawnik, ktoś miał poparzoną szyję, przeczytałam mnóstwo komentarzy oburzonych ludzi narzekających na bałagan (czy to na ulicach czy w ogródkach), brak organizacji i poczucia bezpieczeństwa.

A podobno straż pożarna w ogóle nie wydała zgody na tę imprezę.

Jak komuś się podobało: droga wolna, krzyż na drogę, niech idzie drugi raz. Ja nie zamierzam.

PS. Zapomniałam dodać, że nastąpił również paraliż komunikacyjny i ludzie, którzy wracali do domów nie tylko z imprezy, ale także z pracy, jechali o 1h-2h dłużej.
A w zeszłym roku od lampionu podpalił się dach tramwaju.

Miasto doznań

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (202)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…