#53252

Witam, to mój pierwszy post na tym portalu, choć śledzę go od dawna. A więc chciałbym wam opowiedzieć o piekielnej sytuacji na moim osiedlu. Kiedy byłem brzdącem ( a to jeszcze nie tak dawno temu ). Pod każdym blokiem ( bloki stoją u nas w rządku ) ławeczka i piaskownica. No i mieliśmy fatalny prlowski plac zabaw na środku osiedla.
Na owym placu zamontowana była z tego co pamiętam duża, niezabezpieczona zjeżdżalnia, która nagrzewała się w słońcu do jakiś 50 stopni i rozrywała spodnie. Kolega kiedyś z niej spadł jak miał te 8 lat i złamał nogę. Jakieś drabinki i to by było na tyle. Jakieś 5 lat temu postawiono nowe sprzęty. Świetny "zamek", karuzelę, huśtawki na sprężynach, stół do ping-ponga i "rurę". Wszystko ładne i pachniało nowością. Wspaniale prawda?
Dziś nie ma nic. Plac stoi pusty i straszy. Śmiechu warte. W ramach walki z menelami usunięto ławki spod bloków i nie ma gdzie siedzieć. Nie żartuję. Menele teraz leżą pod sklepem na rogu.
Nie mam pojęcia czemu usunięto te sprzęty. Karuzela była cała jak ją wymontowali. Zamek w miarę był łatany na bieżąco. Huśtawki rozwaliła głupia chuliganka. Boisko stojące obok szkoły ledwo co odnowione też zamknięto, ze strachu przed "chuliganką" Wszędzie zakaz gry w piłkę. Była biblioteka ale ją zamknięto, bo znajomy prezydenta miasta chciał otworzyć przedszkole. Co robią dzieciaki, które nie mają nic do roboty? Dosłownie nic, bo najbliższy plac zabaw jest na drugim końcu miasta. Palą pety po śmietnikach, biją się, klną i chleją w krzakach. W końcu krzaki też wycięto.
Przypomina mi się cytat pewnego polityka "Niech nie będzie niczego"

Osiedle plac zabaw dzieci młodzież