Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#53258

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poskarżę się na doktorka-sadystę.

około pół roku temu, "dyskoteką" (chociaż uwierzcie mi, że wcale nie chciałam syreny, ale młodzi sanitariusze chyba chcieli zaszpanować) trafiłam na pogotowie przy szpitalu w osławionym mieście inspiracji.
Powodem był silny atak migreny, który dopadł mnie w czasie zajęć na uczelni. Kto zna tą chorobę, ten wie, jak urocza potrafi być. Ogólnie silny ból głowy, mdłości, omdlenie, nie miałam siły na nogach dowlec się do karetki. Dla tego mnie zabrano. Na pogotowiu przywitali mnie fajna pani doktor neurolog, która od razu zaczęła mnie badać, oraz piekielny pan doktorek, który swoim zachowaniem cały czas ukazywał swoją wyższość zarówno nad resztą "załogi" jak i nad pacjentami.
Przyszło do pobrania mi krwi i założenia kroplówki. Siedzę sobie spokojnie z lekka otępiała całą sytuacją, koło mnie kręci się jakaś pielęgniarka i nagle wchodzi doktorek z szelmowskim uśmieszkiem do siostruni, igłą i strzykawą dla mnie i wypala:
- Ale wie Pani, mi żadko zdarza się trafić od razu w żyłę. Jak to mówią, do trzech razy sztuka.
ja oczy jak 5 złtych i mówię, że wcale nie mam ochoty na zarty. A ten celuje mi w łapę i grzebie tą igłą. Spoko, myślę sobie, pewnie mnie straszył... po jakichś trzech godzinach, po wysączeniu kroplówy, czekaniu na wyniki i ponownych oględzinach neurologa trafiłam wieczorem do domu. A na drugi dzień obudziłam się z cudownym siniolem, rozlanym jak jajko na patelni.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…