Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#53493

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Tak sobie siedzę i rozkoszuję się herbatą i błogosławioną ciszą, której nie mogłam zaznać przez ostatnie kilka dni. Czemu? Tak, tak - przyjechała rodzinka :)
Co się działo podczas ich nalotu...znaczy wizyty:
1.Przyjazd
Według ustaleń mieli być o 10 rano na śniadanie. Wieczorem wysprzątane, widzę swoje odbicie w kafelkach itd. więc kładziemy się coby jutro być przytomnymi. Nasz słodki sen przerwało donoście pukanie do drzwi. Mój pokój najbliżej, więc zrywam się i krokiem zombie sprintera zmierzam do drzwi. Otwieram a tam kto? No nasza ukochana familia! Zaproponowaliśmy, że się położą. Nie, nie oni nie są zmęczeni ale głodni. Rodzice przyjmują starszych, ja ogarniam kuzynów ( 5 i 6 lat). W końcu położyli się o 6 rano, wstając o 8.Na pytanie przy śniadaniu dlaczego przyjechali o 2 w nocy odpowiedzeli ,,Tak nam bardziej pasowało" Zamykam dokładniej drzwi...
2.Prysznic
Mnie, mamie i tacie zawsze starczył nasz nieduży bojler wody na swoje prysznice. Jakież było zdziwienie ciotki gdy po 25 minutach mycia się w gorącej wodzie zaznała lodowej kąpieli. Z łaską wyszła z kąpieli, zadając nam pytanie w czym ona ma teraz wykapać synków?! A wspominaliśmy ile mamy wody na wieczór... Myślę o założeniu zamków w drzwiach od mojej jamy.
3.Jedzenie
Rodzinka nasza je ,,Tylko naturalne, niezmiernie drogie i markowe jedzenie". Nie zjedzą kotleta, sałatka im ble, kompocik malinowy obrzydlistwo! Ciasto zbyt zwykłe, ona jadła megasuperhiperdrogisernik i nie tknie szarlotki czy makowca. A potem chodzili i narzekali,że ich nie karmimy...Buduje barykadę.
4.Rozrywki w naszym mieście
Pytali co tu można właściwie robić. Dla dzieciaków jest zoo, wesołe miasteczko, kina, parki i inne...Nie, nie, nie oni preferują rozrywki na swoim poziomie. Rozkaz padł, że mam zadzwonić do stadniny i nas zapowiedzieć. Nie byłam pewna czy zdążą czerwony dywan dla nich rozłożyć ale zadzwoniłam. Dzisiaj nie, jutro nie, pojutrze jadą czyli nie pojeżdżą. Ciotunia wzięła numer, zwyzywała właścicielkę stadniny dodając standardowo ,,Czy ty wiesz kim ja jestem?!" Barykada gotowa, teraz tylko czekać aż wyjadą...
I w końcu alleluja! Wsiedli w swój samochodzik i odjechali w stronę zachodzącego słońca wcześniej zapewniwszy 10 razy, że na pewno jeszcze przyjadą!
Na szczęście barykadę schowałam w piwnicy na wszelki wypadek...

Rodzinka

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (268)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…