Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#53520

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowo "kryzys" jest w Polsce odmieniane przez wszystkie przypadki. Fachowcy skarżą się, że nie ma pracy i zmuszeni są wyjechać za granicę. Prawda? No niby prawda. To teraz udowodnię Wam na dwóch przykładach, że to fałsz. A słowami, które powinny być w Polsce odmieniane przez wszystkie przypadki są "lenistwo" i "brak profesjonalizmu".

Sytuacja 1.
Mieszkamy w centrum. Niedawno obok naszej kamienicy powstał nowy budynek, w którym jest możliwość kupienia podziemnych miejsc parkingowych. Świetnie, akurat mamy odłożone trochę kasy, dzwonimy do Pani odpowiedzialnej za sprzedaż. Pani bardzo miła, pojawia się następnego dnia, oglądamy - pasuje, wszystko extra, mamy pieniądze, chcemy kupować. Pani obiecuje przygotować papiery. Po czym kontakt się urywa. Nieodbierane połączenia, wyłączony telefon.

Mijają dwa miesiące. My nadal zainteresowani. Mąż dowiedział się, że półprofesjonalna Pani to "żona szefa". Znajdujemy kontakt do kogoś bardziej odpowiedniego. Kilka spotkań, papiery prawie przygotowane, Pan coś tam musi załatwić jeszcze z bankiem. Odezwie się za tydzień.
Minął miesiąc. Nieodbierane połączenia, wyłączony telefon. I tak dobrze, że dostaliśmy pilota, więc parkujemy samochody w podziemiu. Nie do końca legalnie. Czynszu nie płacimy. Mąż dzwonił dzisiaj - niestety nie dodzwonił się.

Sytuacja 2.
Zamarzyło nam się zrobić nową kuchnię na wymiar. Idziemy do "salonu kuchni", jak to się ładnie nazywa. Miła Pani umawia się na pomiar, przychodzi, robi projekt. W projekcie trzeba wprowadzić jeszcze kilka zmian, ale wszystko jest robione sprawnie. Dogadujemy się, za projekt płacimy. Prosimy jeszcze, o wysłanie szczegółowego projektu i kosztorysu na maila. I tu kontakt się urywa. Mija tydzień. Pani odpisuje, że niestety już nie pracuje w wyżej wymienionym salonie. Telefon wyłączony, brak odpowiedzi na maile.

No dobra, ale mamy wstępny projekt, szukamy kogoś innego, może stolarza? Znajomi polecają świetnego fachowca, sami u niego robili dwie szafy. Przyjechaliśmy, popatrzyliśmy, faktycznie fajne. Dzwonimy do Pana Stolarza. Okazuje się nawet, że Pan Stolarz zna mojego męża przelotnie ze studiów (ten sam rocznik, inny kierunek). No i super. Pan Stolarz bierze ten nasz półprojekt, coś tam jeszcze mierzy i podaje cenę - zbliżoną do tej, jaką zaoferowało nam studio.

Jak na razie bomba. A, jeszcze chcemy wymienić podłogę w przedpokoju, czy da się również? Owszem, ale to Pan Stolarz musi sobie skalkulować. Więc on się odezwie w piątek i poda cenę. A w następny piątek przyjdzie i wszystko do końca ustali. Wcześniej się nie da, gdyż jest na urlopie.

OK, w sumie jest lato, ludzie mają prawo do urlopu, człowiek wydaje się konkretny. Mija pierwszy piątek - i nic. Mija drugi - i nic. Mąż, lekko wkurzony dzwoni, za którymś razem Pan Stolarz w końcu odbiera telefon - ach, bo Panu Stolarzowi się urlop przedłużył, ale w trzeci piątek, to już on na pewno zadzwoni!

No dobra, czekamy. (Minął już prawie miesiąc). Nadszedł wreszcie trzeci piątek i ... zgadnijcie kto nie zadzwonił? Zgadnijcie, kto nie odbierał naszych telefonów?

Pan Stolarz zadzwonił w poniedziałek. Mój mąż poinformował go, że niestety nie jesteśmy już zainteresowani. Umowa była na konkretny dzień, bądźmy poważnymi ludźmi.

Ale, że zafiksowałam się kompletnie na tą kuchnię (w starej nie mam nawet piekarnika), podjęliśmy w zeszły wtorek decyzję - idziemy do innego salonu kuchni. Takiego na wypasie. Poszliśmy, miły Pan umówił się na pomiar na środę, przyszedł, pomierzył, pokazał mi rozwiązania, które mi bardzo pasowały. No, dogadaliśmy się, jednym słowem. Projekt? Pan będzie dzwonić w ten poniedziałek (na najpóźniej wtorek), wcześniej nie da rady, bo wiadomo, długi weekend.

Dziś jest wtorek. Zgadnijcie, kto DO CHOLERY JASNEJ NIE ZADZWONIŁ? Kto nie odbierał przez cały dzień telefonów?

Siedzę sobie zatem przy komputerze i myślę. Co ze mną i moim mężem jest nie tak? Czy jesteśmy jacyś zadżumieni? Nienormalni jacyś? Przychodzę do kogoś i pytam "Hej, chcesz może dużo mojej ciężko zarobionej kasy?" a ten ktoś odpowiada "No w sumie, to wezmę, ale musisz mnie o to bardzo błagać."

Ja, kiedy się z kimś umawiam, zawsze punktualnie przychodzę na spotkania. Traktuję ludzi z szacunkiem i chyba w jakimś pijackim widzie przyśniło mi się, że powinnam być traktowana tak samo. Gdy nie mogę przyjść, dzwonię i przepraszam. Ale powinnam chyba przestać przychodzić i oddzwaniać za tydzień z tekstem "No, w sumie wiem, że umawiałam się z Panią na wczoraj, ale dzwonię po tygodniu, żeby umówić się na za dwa tygodnie i wtedy może przyjdę."

Także podsumowując - w Polsce nie ma kryzysu. Jest za to totalne olewactwo i brak profesjonalizmu w podejściu do klienta.

usługi salon mebli kuchennych nieruchomości

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 569 (765)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…