Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#53602

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Letnie festiwale.
W ostatniej chwili zdecydowałam się wybrać w tym roku na jeden z większych festiwali rockowych w klimacie independent. Impreza 4 dniowa, mała miejscowość, kto załatwił sobie grubo wcześniej spanie w innych warunkach nich pod chmurką w namiocie, ten miał szczęście. No ale czego się nie robi dla dobrej muzyki i zewu wakacyjnej przygody – pomyślałam – i za wszelką cenę postanowiłam, że jadę, choćbym miała targać ze sobą namiot i liczyć się z niepogodą. Na dzień przed imprezą, na forum festiwalu odezwał się chłopak, który obwieścił, iż jedzie samotnie na tenże festiwal, nie wie jeszcze gdzie będzie spał, ma ze sobą wyłącznie śpiwór i to tyle. Chętnie, jako świeżak, pozna współtowarzyszy zabawy przy mocnych dźwiękach i nie tylko dźwiękach. Skoro tak, to jest to okazja dla mnie, by zapoznać kompana i co ważne kogoś, kto już na miejscu postara się o załatwienie stancji wśród mieszkańców owej miejscowości, którzy rok w rok dorabiają sobie na przyjezdnych w ten właśnie sposób - a nuż gdzieś znajdą się jakieś wolne kwatery. Wymieniliśmy parę maili. W pierwszy dzień festiwalu, kiedy ja pakowałam manatki do podróży, chłopak zadzwonił z wiadomością, że znalazł lokum i mogę tam przyjeżdżać, bo właściciel zgodził się na drugą osobę w pokoju. Ok, nie znam kolesia, przez 3, 4 noce będziemy dzielić pokój...yyyy... ryzyk fizyk - jadę mimo to. Zadowolona wyruszam z kumpelami, które już wcześniej załatwiły sobie nocleg niewiele oddalony od głównych scen festiwalu. Docieram na umówione miejsce. Dzwonię do kolegi, aby upewnić się, że jestem pod właściwym adresem. Nie odbiera. Dzwonie drugi raz i trzeci. Za czwartym razem o godz. 13 zaspanym głosem, słyszę: „Że gdzie jesteś?! Już pod drzwiami? My się dopiero budzimy. Chwila“. „Jacy my?“ – zastanowiło mnie – chłopak, o ile dobrze zrozumiałam, miał być sam. Wyjaśnienie pewnie nie jest trudne do przewidzenia. Drzwi otworzył mi miło zaskoczony moją aparycją właściciel mieszkania, który z osławioną polską uprzejmością ugościł mnie w kuchni kawą i ciastem. „Ten M. przyszedł z tą dziewczyną nad ranem, oni pewnie jeszcze trochę pośpią“- oznajmił ze spokojem starszy pan buchając dym ze skręconego papierosa. Jednak już lada moment w kuchni pojawili się sfatygowani nocnym życiem „my“. Śniadanio-obiad w tak specyficznych okolicznościach, wraz z nowo poznanymi: starszym panem nikotyniarzem oraz parą na jedną noc, przebiegł w miłej atmosferze. Na szczęście dalsze noce minęły w trybie dogadanym wcześniej,tj. już bez towarzystwa frywolnych dam.

far away from nowhere

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (23)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…