Czytając zamieszczone tu historie o urzędach, przypomniała mi się pewna dość piekielna sytuacja, która powtarza się w moim życiu nagminnie.
Mam imię, proste, pięcioliterowe. Pech chciał, że imię to jest popularnie używane jako skrót od innego, dłuższego. Odkąd pamiętam trwa batalia z machiną biurokracji i Paniami Halinkami, które wiedzą lepiej.
Przedszkole, dyplom... zamiast Magdy - Magdalena. Szkoła - to samo. Legitymacje wszelkie, rejestracje, prenumeraty, dziennik w liceum co roku poprawiany (dopiero w drugiej klasie się nauczyli, też sukces), pierwsze studia... legitymacja do poprawki, indeks do poprawki (z legitymacją mam oddzielną piekielną historię), drugie studia - o dziwo - bez problemu, ale karta miejska w nowym mieście już z dopiskiem -lena. Po drodze wyrabiałam dowód osobisty, zakładałam konto, książeczkę zdrowia, karty w przychodniach, bibliotekach, rejestrowałam się, podpisywałam umowy... zawsze to samo.
A przecież taki dokument jest nieważny. I nieważne jest, ile razy proszę, zaznaczam, podkreślam - anonimowa Pani Halinka zawsze "poprawi". W gimnazjum przyczepiła się do tego baba od chemii, bezczelnie dopisując mi "Lenę" na klasówkach i kartkówkach. Najbardziej mnie jednak osłabia wielkie oburzenie, gdy żądam poprawy dokumentu. Słyszę wtedy:
- Nie ma takiego imienia "Magda"! Jest Magdalena!
*Nie ma takiego miasta "Londyn"*
- A to jest jakaś różnica?
*Nie, nie ma, niech pani wpisuje Adela, Kornelia, Zuzanna lub Borys*
- Niech już pani nie przesadza, ludzie ważniejsze problemy mają!
- To pani sobie wymaże.
*tak, zeskrobię z legitymacji, bardzo mądrze*
- To bez różnicy jest.
itp.
Według prawa, to mogą równie dobrze mogą wpisywać w polu z imieniem "Rafał". Taki sam błąd. Ale przecież Pani Halinka wie lepiej...
Mam imię, proste, pięcioliterowe. Pech chciał, że imię to jest popularnie używane jako skrót od innego, dłuższego. Odkąd pamiętam trwa batalia z machiną biurokracji i Paniami Halinkami, które wiedzą lepiej.
Przedszkole, dyplom... zamiast Magdy - Magdalena. Szkoła - to samo. Legitymacje wszelkie, rejestracje, prenumeraty, dziennik w liceum co roku poprawiany (dopiero w drugiej klasie się nauczyli, też sukces), pierwsze studia... legitymacja do poprawki, indeks do poprawki (z legitymacją mam oddzielną piekielną historię), drugie studia - o dziwo - bez problemu, ale karta miejska w nowym mieście już z dopiskiem -lena. Po drodze wyrabiałam dowód osobisty, zakładałam konto, książeczkę zdrowia, karty w przychodniach, bibliotekach, rejestrowałam się, podpisywałam umowy... zawsze to samo.
A przecież taki dokument jest nieważny. I nieważne jest, ile razy proszę, zaznaczam, podkreślam - anonimowa Pani Halinka zawsze "poprawi". W gimnazjum przyczepiła się do tego baba od chemii, bezczelnie dopisując mi "Lenę" na klasówkach i kartkówkach. Najbardziej mnie jednak osłabia wielkie oburzenie, gdy żądam poprawy dokumentu. Słyszę wtedy:
- Nie ma takiego imienia "Magda"! Jest Magdalena!
*Nie ma takiego miasta "Londyn"*
- A to jest jakaś różnica?
*Nie, nie ma, niech pani wpisuje Adela, Kornelia, Zuzanna lub Borys*
- Niech już pani nie przesadza, ludzie ważniejsze problemy mają!
- To pani sobie wymaże.
*tak, zeskrobię z legitymacji, bardzo mądrze*
- To bez różnicy jest.
itp.
Według prawa, to mogą równie dobrze mogą wpisywać w polu z imieniem "Rafał". Taki sam błąd. Ale przecież Pani Halinka wie lepiej...
Urzędy dziekanaty sekretariaty wszelkie
Ocena:
691
(805)
Komentarze